piątek, 11 września 2015

Katarzyna Kwiatkowska "Abel i Kain"



Katarzyna Kwiatkowska „Abel i Kain”, Novae Res 2013, ISBN 978-83-7722-584-4, stron 402

Detektyw amator Jan Morawski, na prośbę swego przyjaciela Tadeusza, któremu niedawno pomógł w rozwikłaniu niezwykle trudnej i bolesnej sprawy, udaje się do pałacu Adama Ponińskiego, któremu zamordowano najstarszego syna, ukochanego dziedzica majątku. Adam junior był przez swojego ojca niemalże czczony jak bóstwo, więc nikt nie śmiał go poinformować, że młody Poniński ideałem wcale nie był. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że o morderstwo oskarżono brata ofiary, Edwarda, a ten zamknął się w sobie i nie chce powiedzieć ani słowa na temat wieczoru, w którym doszło do zbrodni. Czy brat faktycznie zabił brata? Co popchnęło go do tak desperackiego kroku? Jan, przy pomocy wiernego kamerdynera Mateusza, poznaje codzienność pałacu i jego mieszkańców. Wychodzą na jaw kolejne sekrety.

„Abel i Kain” to drugi tom cyklu z Janem Morawskim, podróżnikiem rozwiązującym zagadki kryminalne. Ja czytam go jako trzeci, pozostał mi jeszcze ten, który faktycznie jako trzeci się ukazał, czyli „Zobaczyć Sorrento i umrzeć”. Rozpoczynająca serię „Zbrodnia w błękicie” i jak na razie kończąca, czyli „Zbrodnia w szkarłacie”, która ukazała się w sierpniu tego roku, już za mną i tak szczerze mówiąc, to nie wiem co zrobię, gdy przeczytam ostatnią książkę Katarzyny Kwiatkowskiej. One są tak absolutnie doskonałe, że niezmiennie rozbudzają apetyty na więcej i więcej. A tu nie ma tego więcej...

Proza Kwiatkowskiej jest jak narkotyk. Uzależnia. Gdy zaczynałam „Abla...”, obiecywałam sobie, że będę czytać powoli, delektując się tym wyrafinowanym stylem i perfekcyjnie skomponowaną fabuła. A gdzie tam, jak zwykle pognałam do przodu, bo koniecznie chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Tym bardziej że po raz pierwszy w książkach autorki domyśliłam się wcześniej, o co mogło chodzić – przy pozostałych dwóch byłam wielce zaskoczona epilogami; tutaj pisarka trochę wcześniej zaczęła sugerować, że pewna osoba może mieć coś więcej na sumieniu. Nie zmienia to, rzecz jasna, faktu, że cała lektura była niezmierną przyjemnością.

Odniosłam wrażenie, że w tym tomie najmniej jest tej wielkiej historii. Mamy rok 1900, jesteśmy z Morawskim w Wielkim Księstwie Poznańskim, ale nie ma znaczących wzmianek na temat życia pod zaborami. Jest natomiast to, co charakterystyczne dla Kwiatkowskiej, czyli odmalowany w szczegółach portret ziemiańskiego pałacu, jego zwykłych, codziennych dni. Warto przy tym podkreślić, że pisarce przybliżanie tych elementów przychodzi z lekkością i tak naturalnie – one nie mają formy nużących (oczywiście dla kogoś, kto nie lubi historii, bo dla jej wielbicieli dłuższe opisy byłyby wręcz mile widziane) wywodów, a jednak stanowią istotny i przyjemny akcent fabuły.

Porównując trzy przeczytane części wydaje mi się, że to właśnie w „Ablu...” najmocniej zaistniał Mateusz. Jego relacje z Janem, ich przekomarzania, ale i pełna współpraca oraz wierna przyjaźń, zarysowane są subtelnie, ale śledzenie tego związku nadaje lekturze niebywałego smaczku.

Nie wiem, jak będzie z „Zobaczyć Sorrento...”, ponieważ tam Jan i Mateusz nie są głównymi bohaterami, ale „Abel i Kain” na tle pozostałych dwóch części wypada równie błyskotliwie. Katarzyna Kwiatkowska wiedziała, jak rozkochać w swojej twórczości czytelników. Tu nie ma więcej co pisać, to trzeba koniecznie przeczytać.

Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.

16 komentarzy:

  1. Nie czytałam nic z dorobku pani Kwiatkowskiej ale po Twojej recenzji jestem przekonana, że muszę to zrobić :) Upolować muszę pierwszą książkę z cyklu. Skoro Ty jesteś oczarowana to mam nadzieję, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tylko "Zbrodnie w szkarłacie", ale szalenie mi się podobała. Autorka wzniosła się na bardzo wysoki poziom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a w każdej pozostałej go utrzymuje:)

      Usuń
  3. I chętnie to zrobię, bo kryminały uwielbiam. Na razie w planach mam "Zbrodnie w szkarłacie" tej autorki.

    Pozdrawiam. Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zbrodnia..." jest super, a raczej obie "Zbrodnie..." są super;)

      Usuń
  4. Historia i zagadka kryminalna w jednej książce-chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tego cyklu i na razie nie zamierzam po niego sięgać, gdyż obecnie co innego mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, nawiązanie biblijne. Dlaczego nie. Jestem bardzo chętna na tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, co powiesz na wykorzystanie tych nawiązań;)

      Usuń
  7. Jak trzeba to trzeba, chętnie poznam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kwiatkowską czytać powoli, wybacz ale - buahahahaha! To tyle w tym temacie. Książka świetna, choć mnie się jednak bardziej podobały obie Zbrodnie:) A Sorrento jest zupełnie inne i od razu Ci powiem, że tam Jana i Mateusza nie ma w ogóle, jest tylko o nich wspomniane, żebyś się nie nastawiła, a potem zawiodła. Ale mimo tego książka naprawdę świetna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczam, wyjątkowo:P
      Sorrento czytam i brak tej dwójki mi nie przeszkadza, bardziej dłuższe opisy. Ale sama intryga jak zwykle u Kwiatkowskiej - na medal:)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.