Katarzyna Kwiatkowska „Abel i Kain”, Novae Res 2013, ISBN
978-83-7722-584-4, stron 402
Detektyw amator Jan Morawski, na prośbę swego przyjaciela
Tadeusza, któremu niedawno pomógł w rozwikłaniu niezwykle trudnej i bolesnej
sprawy, udaje się do pałacu Adama Ponińskiego, któremu zamordowano najstarszego
syna, ukochanego dziedzica majątku. Adam junior był przez swojego ojca niemalże
czczony jak bóstwo, więc nikt nie śmiał go poinformować, że młody Poniński
ideałem wcale nie był. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że o morderstwo
oskarżono brata ofiary, Edwarda, a ten zamknął się w sobie i nie chce
powiedzieć ani słowa na temat wieczoru, w którym doszło do zbrodni. Czy brat
faktycznie zabił brata? Co popchnęło go do tak desperackiego kroku? Jan, przy
pomocy wiernego kamerdynera Mateusza, poznaje codzienność pałacu i jego
mieszkańców. Wychodzą na jaw kolejne sekrety.
Proza Kwiatkowskiej jest jak narkotyk. Uzależnia. Gdy
zaczynałam „Abla...”, obiecywałam sobie, że będę czytać powoli, delektując się
tym wyrafinowanym stylem i perfekcyjnie skomponowaną fabuła. A gdzie tam, jak
zwykle pognałam do przodu, bo koniecznie chciałam wiedzieć, co będzie dalej.
Tym bardziej że po raz pierwszy w książkach autorki domyśliłam się wcześniej, o
co mogło chodzić – przy pozostałych dwóch byłam wielce zaskoczona epilogami;
tutaj pisarka trochę wcześniej zaczęła sugerować, że pewna osoba może mieć coś
więcej na sumieniu. Nie zmienia to, rzecz jasna, faktu, że cała lektura była
niezmierną przyjemnością.
Odniosłam wrażenie, że w tym tomie najmniej jest tej
wielkiej historii. Mamy rok 1900, jesteśmy z Morawskim w Wielkim Księstwie
Poznańskim, ale nie ma znaczących wzmianek na temat życia pod zaborami. Jest
natomiast to, co charakterystyczne dla Kwiatkowskiej, czyli odmalowany w
szczegółach portret ziemiańskiego pałacu, jego zwykłych, codziennych dni. Warto
przy tym podkreślić, że pisarce przybliżanie tych elementów przychodzi z
lekkością i tak naturalnie – one nie mają formy nużących (oczywiście dla kogoś,
kto nie lubi historii, bo dla jej wielbicieli dłuższe opisy byłyby wręcz mile
widziane) wywodów, a jednak stanowią istotny i przyjemny akcent fabuły.
Porównując trzy przeczytane części wydaje mi się, że to
właśnie w „Ablu...” najmocniej zaistniał Mateusz. Jego relacje z Janem, ich
przekomarzania, ale i pełna współpraca oraz wierna przyjaźń, zarysowane są
subtelnie, ale śledzenie tego związku nadaje lekturze niebywałego smaczku.
Nie wiem, jak będzie z „Zobaczyć Sorrento...”, ponieważ tam
Jan i Mateusz nie są głównymi bohaterami, ale „Abel i Kain” na tle pozostałych
dwóch części wypada równie błyskotliwie. Katarzyna Kwiatkowska wiedziała, jak
rozkochać w swojej twórczości czytelników. Tu nie ma więcej co pisać, to trzeba
koniecznie przeczytać.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Nie czytałam nic z dorobku pani Kwiatkowskiej ale po Twojej recenzji jestem przekonana, że muszę to zrobić :) Upolować muszę pierwszą książkę z cyklu. Skoro Ty jesteś oczarowana to mam nadzieję, że się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńMusisz, nie masz innego wyjścia:)
UsuńCzytałam tylko "Zbrodnie w szkarłacie", ale szalenie mi się podobała. Autorka wzniosła się na bardzo wysoki poziom.
OdpowiedzUsuńTo prawda, a w każdej pozostałej go utrzymuje:)
UsuńI chętnie to zrobię, bo kryminały uwielbiam. Na razie w planach mam "Zbrodnie w szkarłacie" tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
"Zbrodnia..." jest super, a raczej obie "Zbrodnie..." są super;)
UsuńHistoria i zagadka kryminalna w jednej książce-chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanych wrażeń:)
UsuńNie znam tego cyklu i na razie nie zamierzam po niego sięgać, gdyż obecnie co innego mam w planach :)
OdpowiedzUsuńZnów nie Twoja epoka;)
UsuńHmm, nawiązanie biblijne. Dlaczego nie. Jestem bardzo chętna na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co powiesz na wykorzystanie tych nawiązań;)
UsuńJak trzeba to trzeba, chętnie poznam tę książkę.
OdpowiedzUsuńTrzeba, nie ma innej opcji:)
UsuńKwiatkowską czytać powoli, wybacz ale - buahahahaha! To tyle w tym temacie. Książka świetna, choć mnie się jednak bardziej podobały obie Zbrodnie:) A Sorrento jest zupełnie inne i od razu Ci powiem, że tam Jana i Mateusza nie ma w ogóle, jest tylko o nich wspomniane, żebyś się nie nastawiła, a potem zawiodła. Ale mimo tego książka naprawdę świetna:)
OdpowiedzUsuńWybaczam, wyjątkowo:P
UsuńSorrento czytam i brak tej dwójki mi nie przeszkadza, bardziej dłuższe opisy. Ale sama intryga jak zwykle u Kwiatkowskiej - na medal:)