„Pilecki. Śladami mojego taty”, Z Andrzejem Pileckim
rozmawiają Mirosław Krzyszkowski i Bogdan Wasztyl, Znak Horyzont 2015, ISBN
978-83-240-3437-6, stron 320
Mówi się czasem, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Myślę sobie jednak, że do pewnego stopnia jest. Skąd taki wniosek? Z obserwacji
historii. Po teoretycznym zakończeniu II wojny światowej, w Polsce toczyła się
zaciekła walka o wyeliminowanie ze społeczeństwa działaczy niepodległościowych
i konspiracyjnych, inteligencji, przedstawicieli wojska i partyzantów
ukrywających się w lasach – wszystkich, którzy nie godzili się z nowym
porządkiem i narzuconym siłą ustrojem. Nowa władza rozbudowała aparat
„bezpieczeństwa”, a jego członkowie systematycznie mordowali własnych rodaków.
Nie wystarczało im pozbawianie ich życia, za rozkazem śmierci szedł rozkaz
wymazywania z pamięci – nie oddawano ciał rodzinom, a wrzucano do masowych
grobów; obrzucano obelgami i propagandowymi określeniami. Ale oprawcom nie
udało się zatrzeć całkowicie śladów po tych wybitnych ludziach. Pamiętały
rodziny, pamiętali bliscy, a przyszedł wreszcie czas, że pamięta całe
społeczeństwo. Powstają kolejne książki o pokoleniu Żołnierzy Wyklętych; kręci
się filmy dokumentalne i fabularne; głośno mówi się o działaniach IPN-u w
zakresie poszukiwania grobów działaczy antykomunistycznego podziemia; coraz
więcej szkół nosi imiona bohaterów. Jednym z nich, skazanych na zapomnienie, a
ocalonych w ludzkiej pamięci, jest rotmistrz Witold Pilecki.
Mirosław Krzyszkowski i Bogdan Wasztyl biorą udział w
„Projekcie: Pilecki”, uznanym za Wydarzenie Historyczne 2014 roku. W jego
ramach powstał film dokumentalny „Ucieczka z piekła”. Śladami Witolda
Pileckiego”; we wrześniu tego roku odbędzie się premiera fabularyzowanego
dokumentu „Pilecki” z Marcinem Kwaśnym w tytułowej roli. Niniejsza książka
również wpisuje się w to przedsięwzięcie i jest interesująca pod każdym
względem. Od razu muszę też dodać, że tak właściwie można ja oceniać chyba
tylko pod kątem formy, bo na pewno nie treści – bo jak oceniać czyjeś życie? A
to, jak kierował swoim losem rotmistrz Pilecki, zasługuje tylko na słowa wielkie,
ale że równocześnie wyłania się z kart książki jego obraz jako człowieka
skromnego, wiele od siebie wymagającego, nieoczekującego pochwał i zaszczytów,
to wydają się one jakoś nie na miejscu, choć naprawdę mu się należą. Z kolei
los dzieci Witolda Pileckiego, jako potomków „wroga ludu”, także nie należał do
łatwych, a jednak jego syn nie robi z nich ofiar, współczucia czy litości
również nie oczekuje. Jest szczęśliwy, że pamięć o ich ojcu trwa; że on sam z
siostrą żyli zgodnie z przekazanymi przez tatę wartościami. Inne określenia czy
zdania, poza tym jednym: tę książkę naprawdę trzeba przeczytać, nie są już
chyba potrzebne.
Andrzej Pilecki w rozmowie z autorami opowiada o wszystkich
etapach życia swojego ojca: o jego młodości; o walce o wschodnie granice kraju;
o międzywojniu; o udziale w kampanii wrześniowej i działalności konspiracyjnej
w Warszawie; o pobycie w Auschwitz i ucieczce z obozu; o powstaniu warszawskim,
oflagu i armii Andersa; wreszcie o aresztowaniu, procesie pokazowym i wykonaniu
wyroku. Szczególnie przejmujące są wypowiedzi o nadziei na odnalezienie ciała
rotmistrza. Mówi także o rodzinie, jak sobie radzili w PRL-u i czasach
obecnych, a także o tym, jak odwiedzał miejsca związane z ojcem i pamięcią o
nim. Przerywane są one historiami z planu filmowego – dało to naprawdę bardzo
dobry efekt, a zarazem zachęciło do tego, by na pewno pójść do kina na gotowy
film.
Podsumowując. Uważam, że to bardzo ważne, że taka książka
powstała. Daje ona szansę poznania bohatera narodowego z innej perspektywy, niż
ma to miejsce w oficjalnych, naukowych biografiach. To przede wszystkim portret
człowieka rodzinnego, ale przy tym zawsze odpowiedzialnego: za losy bliskich,
ale i za ojczyznę, za którą, jeśli trzeba, płaci się najwyższą cenę. Warto
poznać bliżej jego losy, znać tylko jego nazwisko to za mało.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Faktycznie, to bardzo potrzebna książka, zwłaszcza, że o historii ciągle zapominamy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie takich coraz więcej.
UsuńTym razem nie jestem zainteresowana, ale cieszę się, że Tobie książka przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńOj tak, idealnie się w ten gust wpisała.
UsuńZ chęcią przeczytam. Lubię książki historyczne. Ujęcie tematu z takiej perspektywy pozwoli mi się lepiej wczuć w klimat i dowiedzieć więcej.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale klimatu tej publikacji nie brakuje.
UsuńKsiążka z pewnością ciekawa i potrzebna, szkoda tylko, że ludzie słysząc "historyczna" uciekają ze strachem...
OdpowiedzUsuńJa ciągle nie tracę nadziei, że coraz więcej osób będzie się do historii przekonywać.
UsuńCzytałam o tej książce co nieco w Newsweeku. Mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać.
OdpowiedzUsuńOby Ci się udało:)
Usuń