Jan Wróbel, Ewa Wróbel „Historia Polski 2.0. Polak potrafi,
Polka też... czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza”, Znak Horyzont 2015, ISBN
978-83-240-3056-9, stron 240
W czasach szkolnych historia nie należała do moich
ulubionych przedmiotów. Na pewno byłam za młoda i za głupia, by ją docenić, ale
także sposób jej przekazywania nigdy nie potrafił rozbudzić większego nią
zainteresowania. I choć to właśnie z historii zdawałam maturę, to wiem, że
osobiście musiałam do niej dojrzeć; znaleźć w niej swoją „działkę”, czyli
interesujące mnie epoki i tematy, sama, a nie przymuszona; dojść do takiego
momentu, że im więcej książek historycznych pochłaniam, tym bardziej
dostrzegam, ilu rzeczy jeszcze nie wiem, co rodzi jeszcze większe
zainteresowanie i skutkuje stopniowym zgłębianiem szczególnie intrygujących
kwestii.
Od razu muszę przyznać, że nie umiem ocenić tej publikacji
jednoznacznie. Na pewno potrafię docenić fakt, że taka w ogóle powstała; że są autorzy,
którzy chcą dzielić się swoją pasją, fascynacją, którzy mają niebanalny i
świeży pomysł na jej przekaz (tak jak niedawno uczyniła to Anna Moczulska w
„Bajkach, które zdarzyły się naprawdę”). Traktując ją jako kolejną z serii – bo
to drugi tom „Historii Polski 2.0”; pierwszy prezentował, „jak psuliśmy plany
naszym sąsiadom”; w przygotowaniu trzeci pt. „Polacy – nic się nie stało!...
czyli o tym, jak chcieli nam dokopać, ale im nie wyszło” - skierowanej raczej,
bym powiedziała, dla młodzieży, jestem jak najbardziej za, wychodząc z
założenia: „byleby przeczytali, a nuż obudzi się w kimś żyłka odkrywcy i
sięgnie po inne książki historyczne”. Natomiast jeśli chodzi o resztę, to cóż,
taka forma do mnie nie trafia. Nie chodzi mi o styl narracji – bo ten jest
żywy, pełen humoru, a czasem nawet i ironii, a całość napisana jest lekko, z
polotem i dość sympatycznie. Nie przemawiają do mnie te rysunki w formie
komiksu, te fragmenty rozmów niby to z czatów czy forów internetowych – na
takie coś jestem zwyczajnie za stara i zbyt konserwatywna, zdecydowanie
bardziej wolę jednolity tekst uzupełniany jedynie zdjęciami. Nuda? Może i
trochę tak, ale co poradzić, gdy jest się tradycjonalistką? (Możliwe też, że
nie nadaję się do aktualnych czasów). Długość rozdziałów to również dla mnie za
mało – wszystko jest tylko dotknięte powierzchownie, wolę dłuższe opisy. Myślę
jednak, że nie bez powodu autorzy taki, a nie inny, układ treści wybrali – w
końcu oboje są nauczycielami, więc pewnie dobrze wiedzą, co odpowiada osobom w wieku
ich uczniów.
Niewątpliwą zaletą książki państwa Wróbel jest to, że
traktuje ona o sukcesach. Polacy mają skłonność do eksponowania tego, co nam
się nie udało, do martyrologii – i nie mówię, że to źle, bo w końcu pamięć o
ofiarach tragicznych wydarzeń dziejowych to nieodłączny składnik polskiej
tożsamości. Ale trochę dumy narodowej też by nam się przydało. A rzeczywiście
mamy się czym pochwalić, zarówno w perspektywie historycznej, jak i
teraźniejszej. Maria Skłodowska, Mikołaj Kopernik, Jan Heweliusz, Janusz
Korczak, te nazwiska wszyscy znamy. Ale autorzy przywołują także tych, którym
zawdzięczamy np. kamerę filmową, kamizelkę kuloodporną, telewizję czy nawet
kasownik – tak, to wszystko ma polskie korzenie. Naprawdę, są powody do
zadowolenia, do chwały. Czemu więc robimy to tak rzadko?
„Polak potrafi, Polka też...” nie było lekturą, na którą się
nastawiałam, dostałam ją w formie niespodzianki. Starałam się jednak podejść do
niej najbardziej obiektywnie, jak tylko się dało. Wyróżniłam pozytywy, ale nie
mogłam nie wspomnieć o tym, co w moim odczuciu było wadą lub czymś, do czego
miałam zastrzeżenia. Podsumowując, nie była to do końca książka w moim guście,
ale mimo to uważam, że można ją polecić szczególnie starszym dzieciom,
młodzieży i tym, którzy dopiero szukają swojego sposobu na historię. I liczyć
na to, że udowodni im ona, jak ciekawa była nasza przeszłość.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.
Wyzwanie: „Polacy nie gęsi”.
Zaskoczyłaś mnie trochę. Myślałam, że od dziecka pasjonujesz się historią.
OdpowiedzUsuńJa widocznie jeszcze nie ''dojrzałam'' do tego, aby z własnej, nieprzymuszonej woli sięgać po historyczną literaturę :)
Szkoda tylko, że „Polak potrafi, Polka też...” nie do końca sprostał Twoim oczekiwaniom. No cóż, czasami tak po prostu bywa.
A widzisz, jednak nie. Fakt, że zawsze byłam humanistką, a od przedmiotów ścisłych wolałam trzymać się z daleka, ale nie da się powiedzieć, żebym uczyła się historii z pasją.
UsuńMam tę książkę już na półce, ale jeszcze nie miałam okazji do niej zajrzeć.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem przeogromnie, jak ją odbierzesz.
UsuńDo mnie też przedwczoraj książka z Polski przyjechała..ciekawe co ja o niej napiszę.
UsuńNo, interesujące, zwłaszcza że czytasz dużo książek historycznych.
UsuńGdzieś o tej książce słyszałam, gdzieś czytałam. Jak dla mnie to taka rozrywkowa książka. Raczej nie mam na taką czasu.
OdpowiedzUsuńRozrywkowa w formie na pewno, czy w treści też? Niby tak, choć jednak trochę wiedzy przekazuje.
UsuńDo mnie ten tytuł również dotarł. Ciekawe jak go odbiorę?
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją opinię:)
UsuńO książce słyszałam i mimo wszystko mam na nią ochotę.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, może Tobie nie będzie przeszkadzać to, co mnie:)
UsuńSzalenie interesowałam się hist w podstawówce i gimnazjum, dlatego poszłam też do klasy historyczno angielskiej w liceum. Okazało się, że kobitka z ang prosto po studiach niczego nas nie nauczyła, za to zakuwaliśmy dużo niemieckiego. Nauczycielka historii... uczyła wosu i z niego miała rozległą wiedzę. Historię jej wepchnęli, bo nie było specjalistów w tej dziedzinie. Kobieta wiedziała z tego przedmiotu mniej niż my i tak nas uczyła, że wcale, albo jej nie było, bo zazwyczaj chorowała. Z historycznej klasy, gdzie wszyscy mieli zdawać hist na maturze, ostatecznie zdawały 2 osoby, nadrabiające cały materiał w domu... Tak się trochę zniechęciła do historii, na studiach, było z tym różnie, ale o dziwo po ich skończeniu, gdy powróciłam do czytania książek znowu zaczęłam czerpać z nich przyjemność , wyszukując różnych hist ciekawostek. Tak to jest, że szkoła zniechęca zazwyczaj, wiele naprawdę zależy od nauczyciela..
OdpowiedzUsuńOtóż to, nikt mi nie powie, że jest inaczej, dobry nauczyciel w szkole to podstawa. Nawet jeśli nie mam talentu do przekazywania wiedzy, to niech chociaż nie zniechęca.
UsuńDziękuję za podzielenie się swoją historią i komentarz:)
Też zdawałam maturę z historii, ale mnie to naprawdę interesowało. :P
OdpowiedzUsuńKrótkie rozdziały mają zapewne dostarczyć podstawowej wiedzy, którą później samemu można sobie rozwinąć. W zależności od tego co kogo zainteresowało.
Przypomniałaś mi, że miałam sięgnąć po tę serię.
Z historycznych (poniekąd) wciągnęła mnie "Bardzo polska historia wszystkiego" Adama Węgłowskiego.
Zgadzam się, na pewno taki cel przyświecał długości rozdziałów. Co nie zmienia faktu, że dla mnie to i tak za mało;)
Usuń