Krystyna Mirek „Szczęśliwy dom. Jabłoniowy Sad”, Filia 2015,
ISBN 978-83-8075-024-1, stron 360
Dobrze mieć w życiu swój azyl. Jakąś oazę, do której można
uciec, gdy los rzuca kłody pod nogi; miejsce, w którym najlepiej się schronić,
by znów odzyskać poczucie bezpieczeństwa i wiarę w lepsze jutro. Dla czterech
sióstr Zagórskich takim przystankiem jest ich dom rodzinny, stworzony przez
wiecznie i niezmiennie, mimo upływu tylu lat, w sobie zakochanych rodziców:
Helenę i Jana. To tu porady szuka Julka, właścicielka przychodzi
weterynaryjnej, która w czasie zbliżającej się czterdziestej rocznicy ślubu
państwa Zagórskich, ma się zaręczyć z Ksawerym. Ale dziewczyna ma coraz więcej
wątpliwości i chyba tylko wmawia sobie, że będzie z nim szczęśliwa. Gabriela żyje
z kochającym mężem Kornelem, ale ich miłość nadal nie może wydać owocu. Mimo
kolejnych nieudanych prób, kobieta nie jest jeszcze w stanie pogodzić się z
tym, że być może nigdy nie urodzi dziecka. Najstarsza Maryla wikła się w ciągle
nowe związki z mężczyznami, szukając takiego, który zapewni jej oparcie i pomoc
w wychowywaniu dwóch małych synków. Inną drogę wybrała Anielka, która z córką
Anią mieszka z rodzicami i prowadzi z ojcem księgarnię – nie chce wiązać się z
kimkolwiek, woli być sama z dzieckiem. Czy jabłoniowy sad otaczający dom
Zagórskich kolejny już raz da wytchnienie i siłę do walki z przeciwnościami
losu? Czy Jan i Helena będą mogli przestać się wreszcie martwić decyzjami
podejmowanymi przez ich córki?
Chyba najpiękniejsze w literaturze jest dla mnie to, kiedy w
miarę czytania zaczynam mieć poczucie, że to już nie jest tylko książka, a coś
więcej - że to opowieść. Ten magiczny moment, kiedy opisywane wydarzenia i
przeżycia bohaterów wydają się być tak prawdziwe, że mam wrażenie, iż ktoś
opowiada mi rzeczywiste perypetie swoich znajomych czy przyjaciół. Taką właśnie
fabułę bliską naszym realiom stworzyła Krystyna Mirek. Kilkanaście pierwszych
stron i zanurzyłam się całkowicie w świecie rodziny Zagórskich, nie zwracając
kompletnie uwagi na otoczenie wokół mnie.
A przecież ktoś mógłby stwierdzić, że autorka nie pisze o
niczym nowym. I choć w sumie tak jest, to jednak przyciąga jak magnes. Może
tym, że każda z jej powieściowych sióstr jest inna i odmienny sposób na życie
wybrała? Ale wszystkie one są jednocześnie lustrem, w którym mogą się przejrzeć
czytelniczki Mirek, jestem o tym głęboko przekonana. I myślę, że to jest największa
wartość „Szczęśliwego domu” – to, że autorka pisze o zwykłych, codziennych
problemach, o rozterkach związanych z życiem uczuciowym. Tutaj nie ma nic
wydumanego, wszystkie epizody są tak naturalne jak życie obok nas. Albo po
prostu naturalne jak nasze życie.
Maryla, Julka, Gabrysia, Aniela. Jak wspomniałam, są inne,
ale łączy je miłość do rodzinnego domu. To tam szukają spokoju i pogody ducha.
I choć mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z sielanką, to autorce udało
się uniknąć takiej pułapki i nie „przedobrzyć”. Bo małżeństwo Zagórskich, choć
udane, zaczęło się od czyjejś krzywdy, a oprócz tego, jak sugeruje pisarka w
ostatnim rozdziale, jest jeszcze jakaś tajemnica, z którą będzie musiała
zmierzyć się cała rodzina (swoją drogą sztuką jest tak napisać epilog, by
odbiorca nie mógł się już doczekać dalszego ciągu – ze mną tak jest). Mimo to
jednak, w cieple ich uczucia można się ogrzać. Można też nacieszyć wszystkie
zmysły pięknem i aromatem sadu, jaki otacza ich domostwo. I ja to zrobiłam.
Dwoma słowami określiłabym pierwszą część „Jabłoniowego
Sadu” – ciepła i mądra. U Krystyny Mirek znajdziemy wiele celnych prawd
życiowych, wynikających z obserwacji świata, przy czym warto podkreślić, że
dalekie są one od taniego moralizatorstwa. „Szczęśliwy dom” to napisana z
wyczuciem powieść o sile rodzinnego domu, o tym, jak bardzo cenną jest on
wartością. Lekka w formie i przyjazna wdzięcznym stylem skłania do refleksji i
zapewnia sporą dawkę emocji, z których na pierwszy plan wysuwa się wzruszenie.
Niniejszym zachęcam więc do odwiedzin w jabłoniowym sadzie – a ja czekam już na
kolejne spotkanie z Zagórskimi.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Księgarni
Bookmaster.
Wyzwania: „Grunt to okładka”, „Polacy nie gęsi”.
Zarwałam dziś noc dla tej książki, ale warto było :) Tylko teraz tęsknota została, gdyż jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy rodziny Zagórskich.
OdpowiedzUsuńZarwana noc nie dziwi mnie wcale;)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, cóż trzeba to zmienić :)
OdpowiedzUsuńTrzeba to dobre słowo w tym kontekście;)
UsuńPrzeczytam z pewnością:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lektura będzie dla Ciebie udana:)
UsuńBardzo chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTego Ci życzę;)
UsuńW takich książkach szukam właśnie dobrych i mądrych rad. W tej, z tego co widzę, bym je znalazła.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak:)
UsuńSiła rodzinnego domu... Przeczytam o niej z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńI przyjemności, i kilku jeszcze innych emocji dostarcza, to fakt:)
UsuńTakie książki to to co lubię najbardziej. Jeszcze teraz jesienią do kubka kawy czy herbaty. Marzenie :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Rzeczywiście jest klimatyczna:)
UsuńCiekawa jestem, czy by mi się spodobała. Ostatnio zdarza mi się sięgać po obyczajówki i do tej pory trafiałam nienajgorzej.
OdpowiedzUsuńKurczę, i teraz nie wiem, czy ryzykować stwierdzenie, że na pewno Ci się spodoba;)
UsuńMoja mama namiętnie czyta powieści Krystyny Mirek. Ja raczej po nie sięgnę (nie mój literacki świat), ale jestem wdzięczna tej pisarce, że przekonała moją mamę do czytania.
OdpowiedzUsuńCzyli mamy kolejną zaletę książek pani Mirek:)
UsuńPolubiłam pióro pani Mirek, chciałabym zaopatrzyć się w pozostałe jej książki. Obym znalazła tylko taką możliwość :)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała, chociaż je przeczytać, już nie mówię, że mieć;)
UsuńJuż o książce słyszałam i na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMiłych chwil z nią spędzonych życzę:)
UsuńMam na nią chrapkę!
OdpowiedzUsuńOby udało Ci się ją zdobyć:)
Usuń