Magdalena Witkiewicz „Po prostu bądź”, Filia 2015, ISBN
978-83-8075-032-6, stron 336. Premiera 07.10.2015
Inspiracja bierze się z życia, nie ma lepszego tematu. To
nim zajmują się twórcy literatury, to z niego czerpią autorzy muzyki. Czasem te
dwie dziedziny sztuki splatają się ze sobą w jednym tańcu. Tak stało się w
przypadku najnowszej książki Magdaleny Witkiewicz. Najpierw była piosenka
Stinga „Practical Arrangement”. To ona dała impuls do „Po prostu bądź” – resztę
znów dołożyło życie i autorka, jego wnikliwa i wrażliwa obserwatorka. Z takiego
połączenia powstała powieść, w moich oczach, wyjątkowa.
On był miłością jej życia, gdy go zabrakło, jej świat
runął.
Została pustka i jeszcze ktoś...
W pobliżu zawsze był przyjaciel. Jego przyjaciel, któremu
nie wolno było czuć.
„Ale możemy się umówić i zawrzeć pewien pakt”
Zaopiekował się nią na dobre i na złe.
„Pewnie nie taką miłość wymarzyłaś sobie w snach”
Miłość przychodzi bezszelestnie, nikogo nie uprzedza.
Równie cicho odchodzi niezauważona.
„Lecz może pokochasz mnie za jakiś czas”.
Aleks.
Łukasz.
Trójka ludzi, dla których los przewidział różne
konfiguracje. Nie uprzedził tylko, jak bardzo będzie ciężko; jak trudno będzie
znajdywać siły, by przetrwać wszystko to, co zsyła. Słowa o pewnym pakcie,
układzie, wypłynęły z Łukasza jakby same. Paulina uznała, że w jej obecnej
sytuacji będzie to najlepsze wyjście. Ale czy relacja, w której tylko się
bierze, a nic nie daje, i odwrotnie – oferuje się całego siebie, ale nie
otrzymuje nic w zamian – ma w ogóle sens? I jakąkolwiek przyszłość przed sobą?
Magdalena Witkiewicz przeczołgała mnie psychicznie.
Poszarpała, sponiewierała, sama nie wiem, jak jeszcze nazwać to, co ze mną
zrobiła. Postawiła mnie wobec moich największych lęków, kazała mi się z nimi
skonfrontować. Niczego tak się w życiu nie boję, jak nagłej, gwałtownej straty
najbliższej osoby; tego, że któregoś dnia wyjdzie z domu, ot tak, jak co dzień,
ale już nie wróci, pozostawiając wszystko w koszmarnym zawieszeniu – bo
przecież ten ktoś miał plany na popołudnie i kolejne dni, bo pozostały jego
rzeczy, bo przecież jeszcze niedawno rozmawiał, śmiał się, był... Sama myśl o
takiej sytuacji przeraża mnie tak bardzo, że czym prędzej ją od siebie odpycham.
Moja ukochana pisarka spowodowała, że musiałam się z tym strachem zmierzyć,
czytając o przeżyciach Pauliny. Przeprowadziła mnie przez nie, choć łatwo nie
było; przez większość lektury łzy same płynęły mi po twarzy, a towarzyszył im
jakiś niewysłowiony żal i smutek. Nie chciałabym, żeby zabrzmiało to
górnolotnie czy patetycznie, ale mam wrażenie obecności czegoś metafizycznego:
bohaterka ma na imię jak ja, a jej kreator, czyli autorka, dotarła do moich
głęboko skrywanych myśli, tych najczarniejszych. Nie wiem, jak to zrobiła –
owszem, miałyśmy okazję poznać się bliżej, ale o lękach czy niepokojach nie
rozmawiałyśmy. Tymczasem nagle poczułam się tak, jakbym zyskała przyjaciółkę,
która rozumie mnie bez słów, która odczytała to, co nawet nienazwane i niewypowiedziane.
Może trochę za bardzo odbiegłam od samej fabuły, ale z drugiej strony to tylko
pokazuje, jak bardzo blisko rzeczywistości jest proza Magdaleny Witkiewicz.
Jeszcze bliżej, niż sądziłam do tej pory. Bardzo się tutaj otworzyłam, ale bez
tego nie potrafiłabym oddać, jak wielkie wrażenie wywarło na mnie „Po prostu
bądź”. Choć kolejny już raz słowa to za mało, by opisać ten stan, gdy
przeczytałam ostatnie zdanie takiej opowieści.
„Po prostu bądź” to sam koncentrat, żywa esencja emocji.
Niewielu w niej bohaterów, ale to dobrze, bo dzięki temu wszystkie światła
skierowane są na tych głównych: Łukasza i Paulinę. Witkiewicz kreśli mechanizmy
targających nimi rozterek i wątpliwości, rozkłada je na czynniki pierwsze. I
wierzcie mi, jest w tym zdecydowanie perfekcyjna. Absolutnie każdą cząstką
umysłu i duszy przeżywałam razem z Polą jej żałobę. Cierpiałam wraz z Łukaszem,
stawiając się na miejscu człowieka, który kochał za bardzo. Jedno w tym
wszystkim jest jednak najważniejsze: nadzieja. I miłość. One zwyciężą wszystko,
choć w danej chwili może się wydawać, że jest się na dnie najdotkliwszej
rozpaczy. One przychodzą z czasem, choć myśli się, że to już nigdy nie nastąpi.
Ale potem pojawia się znów ten pierwszy, jeszcze z nutą wyrzutów sumienia,
nieśmiały uśmiech, potem szczery śmiech, a wreszcie promyki radości bycia.
Świadczy o tym życie; mocno podkreśla to pisarka, a wie, co pisze - w końcu
jest przecież specjalistką od szczęśliwych zakończeń, prawda?
Wierni czytelnicy Magdaleny Witkiewicz wiedzą, jakim
systemem pracuje autorka, a co za tym idzie, że jej twórczość można podzielić
na dwa rodzaje: tę wywołującą wzruszenia i refleksje oraz tę pobudzającą do
śmiechu – choć, oczywiście, jedno nie wyklucza drugiego i te dwa stany da się
osiągnąć przy lekturze powieści z jednego „typu”. Podsumowując i zmierzając do
najważniejszego wniosku po przeczytaniu „Po prostu bądź”: możliwe, że w
pozostałych książkach z nurtu nieżartobliwego (że tak to nazwę), pisarka
poruszała równie ważne, albo może nawet ważniejsze tematy, bo była przecież
zdrada; był wpływ na związek dramatycznej, a z czasem trochę obsesyjnej, chęci
posiadania dziecka; był nawet utwór zaangażowany społecznie, przekonujący do
dawstwa szpiku. Jednak dla mnie to „Po prostu bądź” jest najlepszą, jak do tej
pory, historią z tego poważniejszego nurtu. Mam nadzieję, że przeczytacie i
doświadczycie równie silnych emocji, a może nawet, kto wie, przyznacie mi potem
rację w ocenie.
Przepiękne, emocjonalna recenzja. Chyba najlepsza z Twoich dotychczasowych - takie mam przynajmniej odczucie.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, moje zdanie już znasz. Jestem zachwycona i oczarowana. Oby więcej takich wyjątkowych historii.
Krysiu, nawet nie wiesz, ile radości mi sprawiłaś swoimi słowami, dziękuję:)
UsuńJeśli mogę, to przyłączam się do tych słów. Sama nabrałam ochoty na tę książkę. Pozdrawiam.
UsuńBardzo mi milo:) A do lektury naprawdę gorąco zachęcam:)
UsuńMnie również książka zachwyciła :)
OdpowiedzUsuńJest po prostu piękna, więc nie jestem zdziwiona;)
UsuńDo tej pory czytałam tylko Zamek z piasku tej autorki, ale powyższa książka też mnie kusi. Wielkie brawa dla Ciebie za tę recenzję.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za uznanie:)
UsuńA wiesz, że ja nie planowałam czytać tej książki, bo stwierdziłam, że znowu się poryczę i postanowiłam czytać tylko te wesołe książki Magdy. A tymczasem dostałam Po prostu bądź do recenzji i przeczytałam jednym tchem i to bez płaczu, za to z zachwytem:)
OdpowiedzUsuńNo to powiem Ci, że twarda jesteś, skoro się nie poryczałaś:)
UsuńTa autorka jest tak popularna, a ja jeszcze nie znam jej książek...
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz to nadrobić:)
UsuńJak ja się cieszę, że książka jest już u mnie. Za chwilę zabieram się za jej lekturę :)
OdpowiedzUsuńOby dostarczyła Ci równie mocnych wzruszeń, jak mnie:)
UsuńJa na razie wstrzymam się z zakupem książki - poczekam na targi i spotkanie z autorką :)
OdpowiedzUsuńWytrzymasz jeszcze miesiąc?;)
UsuńMam z tą książką problem... Z jednej strony po "Zamku..." bardzo kusi, a z drugiej po "Opowieści niewiernej" zupełnie przeciwnie... Myślę, że jeśli uda mi się ją dorwać w bibliotece to pewnie się skuszę w końcu... :)
OdpowiedzUsuńJa w każdym razie namawiam, według mnie jest najlepsza, więc możesz się skonfrontować z moim zdaniem;)
UsuńNawet Ty chwalisz :D ja nie wiem, no sama nie wiem. Ale ważne, że Ci się podobała :)
OdpowiedzUsuńNie mogłam nie pochwalić, bo jest świetna, moim zdaniem:)
UsuńNa pewno będę chciała przeczytać, do tej pory czytałam dwie książki autorki i obie mnie zauroczyły :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że z tą byłoby tak samo:)
UsuńCzytamy dość różne książki, ale jak już przeczytamy tą samą okazuje się, że myślimy podobnie ;) Przepięknie napisałaś o Po prostu bądź i wiem, że Ciebie ta książka przeczołgała tak jak mnie. A autorka cudnie nam się rozwija ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa:)
UsuńOj tak, idzie Magda jak burza, już się nie mogę doczekać, co będzie dalej:)
To musi być niesamowite uczucie, kiedy książka wywiera na nas taki silny wpływ, potrafi głęboko poruszyć i zmienić nasze myślenie :) Bardzo się cieszę, że miałaś szczęście trafić na ,,Po prostu bądź" i tak Cię ona zachwyciła - sama nabrałam na tę powieść ochoty, chociaż odnoszę wrażenie, że lepiej będzie gdy przeczytam ją za parę lat, nieco starsza i dojrzalsza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To prawda, uczucie nieporównywalne z niczym innym:)
UsuńSama wiesz najlepiej, kiedy jest ten właściwy moment na daną lekturę, więc jeśli teraz tak czujesz, to faktycznie poczekaj:)
Świetna recenzja :) Czytałam wiele na temat tego tytułu, ale chyba Twoja najbardziej mnie zachęca. Z wielką chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Miód na moje serce polałaś:)
UsuńChętnie przeczytam, tym bardziej, że to polecana książka (kolejna pozytywna jej recenzja). Witkiewicz mam za sobą ,,Pierwsza na liście" i ,,Zamek z piasku" :)
OdpowiedzUsuńCzyli na razie znasz te z tych "do łez", przeczytaj jeszcze którąś "do śmiechu":)
UsuńChciałabym przeczytać.
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała, żebyś przeczytała, bo to piękna książka.
UsuńNa taki koncentrat emocji mam wielką ochotę!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy też byś tak emocjonalnie odebrała tę powieść;)
UsuńPo Twojej recenzji jeszcze bardziej nie mogę się doczekać lektury! Jak ja wytrzymam jeszcze tydzień?! Uwielbiam takie emocjonalne książki, a po Witkiewicz spodziewam się wspaniałej lektury.
OdpowiedzUsuńWytrzymasz, pomyśl, jaka to będzie radość, gdy już Ci wpadnie w ręce:)
UsuńTa książka zmieniła mój sposób postrzegania świata.
OdpowiedzUsuń"Miłość przychodzi bezszelestnie,
nikogo nie uprzedza.
Równie cicho odchodzi niezauważona. "
Zapraszam do mnie po recenzję
http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/zycie-jest-zbyt-krotkie-by-przejsc.html