Olga Szmidt „Kownacka. Ta od Plastusia”, Czarne 2016, ISBN
978-83-8049-405-3, stron 440
Były dwa powody, dla których zdecydowałam się na kupno i
lekturę niniejszej książki. Po pierwsze, ukazała się ona w tej samej serii, w
której Angelika Kuźniak wydała swoją absolutnie genialną „Stryjeńską. Diabli
nadali”. Tamtą byłam zachwycona, uznałam więc, że kolejna po prostu musi być
równie dobra. Po drugie, sama bohaterka. Na słowa: Maria Kownacka od razu mam
przed oczami małego ludzika z plasteliny i jelonka w ciapki, czyli bohaterów
jej dwóch chyba najbardziej znanych utworów dla dzieci, „Plastusiowego
pamiętnika” i „Rogasia z Doliny Roztoki”. Ich okładki mam zakodowane w pamięci
od dzieciństwa, podobnie jak „Wesołego przedszkola”, „Kajtkowych przygód” czy
„Razem ze słonkiem”.
Ale gdy zastanowiłam się głębiej, doszłam do wniosku, że o
samej ich autorce w zasadzie nie wiem nic więcej, nawet – do czego wstyd się
teraz przyznawać – nie potrafiłam umiejscowić jej twórczości w konkretnym
czasie. Uznałam, że biografia pióra Olgi Szmidt, doktorantki Uniwersytetu
Jagiellońskiego, będzie idealna, żeby poszerzyć swoją wiedzę. Obydwa założenia,
z którymi przystąpiłam do lektury, spełniły się w stu procentach – nie dość, że
jestem teraz bogatsza o szczegóły z życia jednej z najbardziej
charakterystycznej pisarek dla dzieci, to na dodatek sama książka jest
doskonała pod względem języka i formy.
Maria Kownacka przyszła na świat w 1894 r. w rodzinie
wywodzącej się ze szlachty. Światem jej dzieciństwa był dworek w Słupie, który
wówczas znajdował się na terenie zaboru rosyjskiego. Przedwczesna śmierć matki
zdeterminuje życie Marysi, sprawiając jednocześnie, że rodzicielka do końca
życia córki będzie wynoszona na piedestał; w przeciwieństwie do ojca, o którym
nie będzie mówiła inaczej, niż jako o tym, który ją bardzo skrzywdził. Jan
Kownacki nie zrealizował testamentu swojej żony i pieniądze przeznaczone na
kształcenie dziewczynki oddał synowi. Na zmarnowanie. Zawiedziona i
rozczarowana Maria nigdy nie pójdzie na studia, czego ojcu i bratu nie wybaczy,
podobnie jak faktu, że po śmierci matki została oddana przez ojca krewnym na
wychowanie. Potem zacznie się wędrówka po pensjach i właściwie do momentu kupna
mieszkania na warszawskim Żoliborzu czy późniejszej działki, na której stanęło
Plastusiowo, Maria będzie wiodła życie tułacze. Od zawsze bliski był jej los
ludzi biedniejszych, dlatego też w majątku męża jednej z sióstr założyła
szkółkę dla dzieci z czworaków. Potem pracowała w bibliotece Ministerstwa
Reform Rolnych oraz tworzyła Teatr Baj. Z czasem przyszły też książki, które z
miejsca zdobywały uznanie najmłodszych czytelników - ci nie wahali się swojej
ukochanej autorce wysyłać listów, laurek, obrazków czy figurek Plastusia.
Trzeba przyznać, że Maria Kownacka swoim biografom wcale nie
ułatwiła życia. Dużo faktów oraz rodzących się pod ich wpływem emocji pozostaje
w sferze domysłów. Na szczęście Olga Szmidt mogła liczyć na pomoc członków
rodziny i przyjaciół pisarki, na ich wspomnienia oraz korespondencję z ich
archiwum. Spoglądając ogólnie, wydaje mi się, że udało się autorce – na tyle,
na ile to możliwe i na ile pozwoliła sama Kownacka – oddać złożoność swojej
bohaterki. Szmidt jednak nie ocenia twórczyni Plastusia, choć nie waha się
jednocześnie pisać o tych może słabszych stronach jej charakteru. Ale to
właśnie dzięki temu Kownacka jest w tej książce tak prawdziwa, bo ma i wady, i
zalety. Nie jest pomnikiem, jest kobietą targaną wątpliwościami, raz w lepszej,
raz w gorszej kondycji, a pod względem zawodowym konsekwentną i wierną swoim
przekonaniom oraz pasjom profesjonalistką. I właśnie dla tego wszystkiego, dla
tego obrazu i takiego portretu warto przeczytać „Tę od Plastusia”. Brawa dla
Olgi Szmidt za umiejętność oddania pełni osobowości i tragicznego w gruncie
rzeczy życiorysu Marii Kownackiej.
Mam, mam i niedługo będę czytać. Bardzo się z tego cieszę. Tak podejrzewałam, że to będzie świetna lektura.
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję, że też ją docenisz.
UsuńZainteresowałaś mnie tą książką. Z pewnością jej poszukam :)
OdpowiedzUsuńJestem przekonana, że nie pożałujesz:)
UsuńPlastuś i Rogaś to bohaterowie mojego dzieciństwa. Moje dziecko również poznalo ich przygody choć książki te pewnie trącą myszką. O ich autorce nie wiem nic więc to lektura w sam raz dla mnie.
OdpowiedzUsuńSłuchałam wywiadu z autorką, w którym mówiła m. in. o tym, jak teraz odbiera się książki Kownackiej i stwierdziła, że najbardziej bronią się te pozycje przyrodnicze. Ale sama do Plastusia mam jakiś sentyment, więc też bym chciała, żeby kiedyś moje dzieci poznały jego perypetie.
UsuńJa też właściwie malutko wiem o tej autorce. Biografie też rzadko czytam. Może pora to zmienić?:)
OdpowiedzUsuńGorąco Cię do tego zachęcam:)
Usuń