Katrina Kittle „Dobroć nieznajomych”, Prószyński i S-ka
2017, ISBN 978-83-8097-060-1, stron 512
Zmarły dwa lata temu mąż Sarah Laden, Roy, na pewno byłby
dumny z tego, na jakiego dojrzałego, młodego mężczyznę wyrasta ich straszy syn,
Nate. To właśnie on w obliczu tragedii, jaka spotkała ich sąsiada, syna ludzi,
których Sarah miała za swoich naprawdę bliskich znajomych, proponuje, by Jordan
zamieszkał z nimi. Sarah początkowo się waha, ponieważ sami tyle co otrząsnęli
się jakoś po stracie męża i ojca, więc nie wie, jak udźwigną kolejny ciężar,
ale równie dobrze wie, że Jordan przeszedł w swoim krótkim życiu tyle złego,
nie że można skazywać go na tułaczkę po obcych ludziach. Sarah nie może
uwierzyć, że Courtney, matka chłopca, kobieta, którą miała za najbliższą
przyjaciółkę, która wyciągnęła ją z depresji, mogła być takim potworem, by nie
tylko pozwalać na molestowanie własnego syna, ale także samej brać w nim
udział. Rodzina Ladenów będzie musiała zweryfikować wszystko to, w co do tej
pory wierzyła i spróbować zaleczyć rany, jakie zadano Jordanowi.
„Dobroć nieznajomych”, wbrew pozornie sympatycznemu
tytułowi, jest lekturą wyjątkowo trudną. Ja dosłownie odchorowałam ją
fizycznie, przez cały czas w trakcie czytania bolał mnie żołądek. Tak właśnie
reaguję na opisy przemocy. Katrina Kittle postawiła także na najmocniejszy
kaliber (jeśli można tak powiedzieć) i jej skrzywdzony bohater jest
wykorzystywany przez własnych rodziców. Autorka w niezwykły sposób – myślę, że
bardzo wnikliwy, a przez to wiarygodny – pokazała wszystko to, co dzieje się w
głowie i duszy takiego dziecka; dziecka, które zupełnie rozumie, dlaczego mama
i tata robią mu te wszystkie rzeczy, a które jednocześnie nadal ich kocha i
będzie zaprzeczać, bronić ich, byle tylko ich nie stracić. Jordan Kendrick ojca
boi się panicznie i to jego uważa za sprawcę całego zła; bardzo długo będzie
przekonany, że matka krzywdziła go dlatego, że on ją do tego zmuszał, że sama
tego nie chciała. Żyje przeświadczeniem, że wszystko będzie inaczej, jeśli będą
tylko we dwójkę, jeśli Mark zniknie z ich życia. Współczucie i żal, jakie rodzą
się w czytelniku pod wpływem narracji Jordana, są obezwładniające... Nigdy nie
zrozumiem, jak można zafundować własnemu potomstwu traumę na całe życie.
Równie istotnym wątkiem fabuły jest fakt, że to zło dokonuje
się w rodzinie, której nikt by o nie podejrzewał. Courtney i Mark zbudowali
piękną fasadę miłych, ciepłych ludzi, którzy kochają dzieci. Dopiero po wyjściu
wszystkiego na jaw, rodzina Sarah uświadamia sobie, ile niewerbalnych sygnałów,
wysyłanych także przez samego chłopca, zignorowali; zresztą nie tylko oni. Wszyscy
zarzucają sobie, że nie domyślili się, nie zauważyli, nie zadali jakiegoś
kluczowego pytania. Wydaje mi się, że nie tylko postaci z książki, ale i
większość z nas jest przekonana, że potrafiłaby rozpoznać pedofila na pierwszy
rzut oka. Tymczasem właśnie nie; tutaj mamy do czynienia z osobami, które
cieszyły się powszechnym szacunkiem w społeczności, w której funkcjonowały;
wszyscy mieli Kendricków za miłych, uczynnych, poza wszelkimi podejrzeniami.
Szczególnie nie radzi sobie z tym Sarah, gdy pomyśli, jak bardzo ufała
Courtney. Jak pogodzić obraz troskliwej przyjaciółki przywracającej do życia po
odejściu męża z psychopatką organizującą schadzki dorosłych ludzi z własnym
dzieckiem? Sarah boli też to, jak fakt, że niczego nie zauważyła, świadczy o
niej samej? Czy oznacza on, że sama jest złą matką, która nie potrafi zapewnić
synom bezpieczeństwa, skoro zupełnie nie zna się na ludziach?
„Dobroć nieznajomych” jest zarazem i straszna, i wspaniała.
Straszna, bo przedstawia niewyobrażalny koszmar, jaki nigdy nie powinien
spotkać żadnego dziecka, a zarazem świetna, bo jest spójna i wiarygodna, a
przez to wcale nie ma się wrażenia, że obcuje się tylko z powieścią, ale raczej
z prawdziwym życiem. Na pewno jeszcze długo nie będę mogła się otrząsnąć po
książce Katriny Kittle, bo jakoś czuję się... brudna, ale sądzę, że warto ten
utwór przeczytać, także ku przestrodze. Ale teraz muszę sięgnąć po coś wesołego
i najlepiej nie tak wyczerpującego emocjonalnie.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka.
Jej, jeśli te opisy wywołują tyle emocji u Ciebie to u mnie będzie podobnie.
OdpowiedzUsuńWierz mi, nie da się zachować dystansu...
UsuńZ jednej strony chciałabym przeczytać... Z drugiej - przeraża mnie ten temat. Do tej pory pamiętam "Skrzywdzoną" Cathy Glass i nie wiem, czy mam ochotę na powrót do tamtych emocji.
OdpowiedzUsuńJa szybko sobie podobnej traumy nie zafunduję.
UsuńOjej, w Twojej recenzji jest tak wiele emocji, że aż boję się wyobrazić, co dzieje się w samej książce. Chyba nie dałbym rady tego przeczytać..:(
OdpowiedzUsuńNie będę Cię za bardzo namawiać, bo to naprawdę trzeba czuć się gotowym na taką lekturę.
Usuńbardzo ciekawa propozycja ;)
OdpowiedzUsuńTylko cholernie trudna.
UsuńKsiążkę przeczytam an pewno, bo czeka na moim czytniku. Często sięgam po lektury o takiej tematyce, chociaż przerażają mnie za każdym razem...
OdpowiedzUsuńTo Ty twardziel jesteś, ja szybko po podobną nie sięgnę.
UsuńPrzemoc wobec dzieci to zdecydownie temat nie na moje nerwy, jednak kusi mnie ta książka. Dziś po raz drugi o niej czytam, u Ciebie jest równie przekonująco jak w Przeglądzie Czytelniczym. I co mam teraz zrobić? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przeczytać, skoro ja dałam radę, to Ty też dasz:)
UsuńZdecydowanie chcę poznać tę książkę. Kusisz i to skutecznie.
OdpowiedzUsuńNo patrz, a teoretycznie to nie była moja "bajka";)
Usuńprzez Twoją zajawkę na fejsie, już mam ebooka
OdpowiedzUsuńBędę Cię miała na sumieniu, jak Ci nie przypadnie do gustu;)
UsuńCzytam kolejną pozytywną opinię o tej powieści. Na pewno niełatwa to lektura, ale mam ochotę się z nią zmierzyć.
OdpowiedzUsuńBo to jest naprawdę znakomicie napisana książka. I dlatego wywołuje tyle odczuć.
Usuń