Jadwiga Czajkowska „Ufać zbyt mocno”, Prószyński i S-ka
2017, ISBN 978-83-8097-071-7, stron 472
Blanka Borek w swojej branży uchodzi za fachowca. Jest
dyrektorem oddziału jednego z najbardziej znanych warszawskich banków. Zna się
na swojej robocie, bo przeszła wszystkie szczeble tej ścieżki kariery. Choć
sama najlepiej wie, na czym polegają niezliczone sztuczki marketingowców, wie
również, za co jej płacą, więc od swoich pracowników wymaga wiele i coraz
więcej, a to nie przysparza jej sympatii. Nikt z podwładnych Blanki nawet nie
przypuszcza, jak bardzo kobieta chciałaby zmienić swoje życie – przede
wszystkim miło byłoby przestać wreszcie przyciągać samych życiowych
nieudaczników, a spotkać mężczyznę, na którym to Blanka mogłaby się oprzeć. Gdy
na ej drodze staje Marcel, wszystkie znaki na niebie i zimie wskazują, że
marzenie Blanki ma szansę się ziścić.
Jadwiga Czajkowska jest autorką „Macochy”, którą bardzo dobrze wspominam, głównie z tego względu, że na pewno nie można o niej powiedzieć, iż była letnia – wywołała we mnie szereg emocji. I co najciekawsze, niekoniecznie były one pozytywne, bo więcej w nich było irytacji i prawdziwej złości, niż spokoju i czegoś, co nastrajałoby optymistycznie do ludzi. Z drugą powieścią Czajowskiej, z wykształcenia socjolog, jest podobnie – mogę się założyć, że lektura nikogo nie pozostawi obojętnym i niejednokrotnie podniesie ciśnienie. A będzie to głównie związane z sylwetkami bohaterów.
Hm, no właśnie, bohaterowie. To, co napisałam powyżej, że
wzbudzają emocje, jest prawdą, ale jednocześnie nie mogę się pozbyć wrażenia,
że autorka poszła w całkowite skrajności. Już nawet nie mówię o stereotypach,
ale raczej o przyłożeniu do większości z nich schematu czarne-białe i
absolutnie nic pośrodku. Tu nie jest tak, że ktoś ma jakieś przebłyski,
wahania, postąpi w sposób, który można różnie interpretować; nie, jak ktoś jest
zwichrowany, to na całego. I właśnie o te nie całkiem normalne psychicznie –
przynajmniej jak dla mnie – bohaterki mi chodzi, czyli o matkę i siostrę
Blanki, Iwonę, oraz jej teściową i szwagierkę. Chryste, co to były za baby!
Może mało jeszcze widziałam i nie znam się na ludziach, ale nie jestem w stanie
uwierzyć, że tak mogłaby się zachowywać matka – teściowa i siostra męża,
jeszcze powiedzmy, w końcu to obce osoby, ale rodzona matka?! To jej ciągłe
porównywanie Blanki z Iwoną doprowadzało mnie do szału, podobnie jak ciągłe
narzekania na rzekomo ciężką, wykańczającą pracę przy jednoczesnym nic
nierobieniu w domu; to nie na moje nerwy. Inna sprawa, że naiwność Blanki i jej
nieustająca wiara w poprawę relacji rodzinnych też były porażające, ja bym
chyba już dawno odpuściła. Dla mnie była to najbardziej denerwująca część
fabuły.
Co do samej wiodącej postaci, sama nie wiem, jak nazwać
uczucia, które występowały, gdy śledziłam jej poczynania. Tu autorka też nie
ustrzegła się, moim zdaniem, tego raz przyjętego wzorca. Jak Blanka kochała, to
na zabój; jak nienawidziła, to blisko było do zgliszcz (tu mnie poraziła scena
kłótni z Marcelem, w moich oczach było to mocno nienaturalne, taka wielka
miłość, a nagle aż takie skakanie sobie do oczu? I nie przekonuje mnie to, że
według Blanki mąż złamał ustalone zasady; dla mnie było to dziwne). Jak
pracowała, to angażowała się bez reszty, fundując swoim pracownikom prawdziwy
koszmar. Nie wiem, może pisarka specjalnie postawiła na takie przerysowanie,
ale chyba jednak wyszło odrobinę za mocno. W każdym razie chciała chyba
pokazać, że tak naprawdę w życiu można liczyć tylko na siebie, taki generalny
wniosek nasuwa się po przeczytaniu „Ufać zbyt mocno”, a ja nie jestem pewna,
czy przyjmuję taką koncepcję – chyba jednak wolę myśleć, że dobrze mieć obok
siebie chociaż jedną osobę, która w trudniejszych chwilach może dać wsparcie i
pomoc, choćby samą swoją obecnością. Blanka niby miała najlepszą przyjaciółkę,
Julę, ale czy to jest prawdziwa przyjaźń, skoro nie powiedziała jej o swoich
kłopotach? Nie wiem. A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze to przewrotne
zakończenie...
Jadwiga Czajkowska potrafi pisać bardzo absorbująco, bo mimo
mieszanych uczuć, jakie wywołała Blanka, myślałam o niej, nawet gdy musiałam
odłożyć książkę; przejmowałam się jej życiem, choć raczej nie była postacią z
mojej bajki i nie jestem przekonana, czy chciałabym w realnym życiu spotkać
taką osobę na swojej drodze. „Ufać zbyt mocno” to powieść w gruncie rzeczy
gorzka, tak bym ją najkrócej podsumowała, ale nie żałuję, że ją
przeczytałam.
Książka wpisuje się w mój gust. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy podobnie odebrałabyś bohaterów.
UsuńPamiętam "Macochę", dlatego z chęcią poznałabym kolejną powieść autorki.
OdpowiedzUsuńZ tego właśnie powodu zdecydowałam się na lekturę.
UsuńZastanowię się jeszcze nad tą książką, bo jakoś nie jestem do niej zbytnio przekonana.
OdpowiedzUsuńJasne, nic na siłę;)
UsuńU mnie również Blanka wywoływała mieszane uczucia, a kobiety z jej rodziny- tragedia :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jesteś podobnego zdania:)
Usuń