Elizabeth Chadwick „Pieśń królowej”, Prószyński i S-ka 2017,
ISBN 978-83-8096-031-1, stron 464
Trzynastoletnia Alienor zostaje wydana za mąż za przyszłego
króla Francji, Ludwika. Dziewczyna na silny charakter, umie postawić na swoim,
ale to, jak ona sama widziałaby swoją przyszłość i u czyjego boku, nie ma
większego znaczenia; musi zrobić to, co zamierzył dla niej jej ojciec, który
sam wyrusza na pielgrzymkę do Santiago de Compostela. Pierwsze spotkanie z
Ludwikiem wypada lepiej, niż Alienor się spodziewała, a on sam sprawia bardzo
pozytywne wrażenie. Pierwsze miesiące ich małżeństwa można zaliczyć do udanych;
dopiero z czasem zaczną się problemy z brakiem męskiego potomka oraz
postępującą dewocją Ludwika, który kroku nie zrobi bez swoich doradców, a ich zdanie
nie zawsze jest zgodne z tym, co myśli królowa Alienor.
Obserwowanie, jak zmieniała się literacka Eleonora, jak
dojrzewała do roli prawdziwej królowej, okazało się naprawdę fascynującą
przygodą. Chadwick po mistrzowsku wcieliła się w rolę nastolatki, którą los
rzucił na głęboką wodę. To, jak ukazana jest kształtująca się osobowość
Alienor, urzekło mnie całkowicie. Z jednej strony widzimy dziecko, które nie
może pogodzić się ze stratą ukochanego ojca, a z drugiej mądrą kobietę, która
nie może myśleć tylko o sobie, bo musi się odnaleźć w roli żony, synowej,
matki, księżnej i królowej. Z jednej strony patrzymy na dziewczynę, która marzy
o prawdziwej miłości, by z czasem dojrzeć wytrawnego gracza, który musi umieć
walczyć o swoje racje. Spoglądając na nią z czysto kobiecego punktu widzenia, z
perspektywy żony, mogłam tylko podziwiać Alienor za jej początkową cierpliwość,
a potem współczuć jej, gdy Ludwik coraz bardziej dziwaczał. Najbardziej
irytująca była jego narastająca tendencja do zrzucania winy za swoje
niepowodzenia na wszystkich wokół, co w sumie świadczy o tym, że na króla
nadawał się idealnie, w końcu nie on pierwszy przyjął taką taktykę postępowania.
Przychodziła mi tu na myśl Katarzyna Parr, ostatnia żona angielskiego króla,
Henryka VIII, genialnie odmalowana przez Philippę Gregory. Jedna i druga
musiała się zmagać z człowiekiem chwiejnym psychicznie, tyle że jeśli można to
jakoś stopniować, to Katarzyna stąpała chyba po bardziej kruchym lodzie.
Powiedzieć, że Elizabeth Chadwick odnajduje się w narracji
historycznej, to jak nic nie powiedzieć. Tutaj każdy element jest dopracowany,
po mistrzowsku dopieszczony. I mam na myśli nie tylko samą sylwetkę Alienor,
która jest postacią z krwi i kości, w żadnym razie tylko papierową; ale też
pozostałych bohaterów oraz średniowieczna realia. Prawdziwa i jedyna w swoim
rodzaju podróż w czasie.
Cóż więcej mogę napisać? „Pieśń królowej” już po pierwszych rozdziałach
wywołała we mnie wiele emocji, a całokształtem rozbudziła ogromny entuzjazm.
Ciekawe, kiedy zostanie wydana druga część, bo czekanie na nią jawi się jako
prawdziwa tortura.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu
Prószyński i S-ka.
Wyzwanie: "Grunt to okładka".
Zastanowię się nad tą książką, bo jak na razie mam mieszane odczucia.
OdpowiedzUsuńNo wiem, znów ta historia;)
UsuńWidać że książka Cię zachwyciła ☺
OdpowiedzUsuńTak? To cieszę się, że udało mi się oddać sedno:)
UsuńTakie doprecyzowanie mnie bardzo kusi. Pomyślę o tej książce.
OdpowiedzUsuńPomyśl i niech efekt będzie pozytywny:)
UsuńCośCoś dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie zawiedziesz się:)
UsuńAż mi żal, że nie zdecydowałam się na ten tytuł. Mam nadzieje,że Irenka mi pożyczy:)
OdpowiedzUsuńNa pewno by Ci się spodobała:)
Usuń