czwartek, 23 lutego 2017

Joanna Gawrych-Skrzypczak "Księżyc jest kobietą"



Joanna Gawrych-Skrzypczak „Księżyc jest kobietą”, Czwarta Strona 2017, ISBN 978-83-7976-587-4, stron 392

Anna Choyno ma czterdzieści cztery lata i w dworku należącym niegdyś do jej dziadków prowadzi mały pensjonat oraz stajnie. Rodzinie kobiety udało się odzyskać majątek, utracony wraz z wybuchem II wojny światowej i późniejszym nastaniem władzy komunistycznej. Teraz Anna jest samotna, ale nie sama - ma oddanych sobie i Miętom pracowników: Anielę, Wojtka, a w pobliżu mieszka też bliska przyjaciółka Aśka. Wraz z przybyciem dwóch mężczyzn serce Anny przypomni sobie dawne porywy. Do Łukasza, którego wszyscy widzieliby u jej boku, ona czuje nieokreślony dystans; Anglik Gerald budzi w niej pożądanie, choć rozsądna część jej natury zastanawia się nad dzielącą ich różnicą wieku. Anna jeszcze nie przypuszcza, że decyzja podejmie się trochę poza nią samą, gdy na światło dzienne wyjdą tajemnice z przeszłości.

Joanna Gawrych-Skrzypczak była dziennikarką i bizneswoman; teraz, wraz z mężem, jest właścicielką pensjonatu i trenerką koni. Śmiem przypuszczać, że swoją bohaterkę pod tym względem, czyli prowadzonego życia, obdarzyła swoimi doświadczeniami (nawet jeśli w posłowiu zapewnia, że żadne z opisanych wydarzeń nie miało miejsca w rzeczywistości). Anna doskonale zna się na koniach, widać, że nie zajmuje się nimi przypadkiem, a z prawdziwej pasji – a tę może przelać na papier jedynie ten, kto sam poznał jej smak. I sądzę, że tak właśnie jest z Gawrych-Skrzypczak. Życie w zgodzie z naturą, z miłością do zwierząt znalazło odzwierciedlenie na kartach jej powieściowego debiutu.

Biorąc do ręki „Księżyc...” (całkiem ładne zdanie mi wyszło), nie wiedziałam tak właściwie, czego powinnam się spodziewać. Ale już pierwszymi rozdziałami autorka kupiła mnie całkowicie. Zastosowała mianowicie dwupłaszczyznową narrację: tę współczesną i sięgającą do historii. Uwielbiam tak skonstruowane fabuły. W przypadku tej przeplatają się dzieje przodków Anny oraz wydarzenia dotyczące jej samej, tego, jak potoczyła się jej młodość. Taki układ sprawił, że w momencie, gdy Anna stanęła przez rozwikłaniem zagadki z przeszłości, my jako czytelnicy mamy już wszystko w miarę poukładane, puzzle tkwią na właściwych miejscach. Nie odebrało to w najmniejszym stopniu przyjemności z lektury i zaintrygowania, jakie towarzyszyło odkrywaniu kolejnych elementów tej historii.

Przyjemność przyjemnością i nie zaprzeczę, ona była, „Księżyc...” czytało się bardzo dobrze, jest jednak pewna rzecz, której mi zabrakło. Nie roszczę sobie prawa do twierdzenia, że jest to fakt niezbity i pewny, to bardziej kwestia indywidualnego wrażenia i czysto subiektywnego odbioru, ale dla mnie autorka nierówno rozłożyła akcenty. Przez cały czas odczuwałam deficyt pogłębionej psychologii w rysowaniu postaci. Głównie chodzi mi o Annę. Wydawało mi się, że Gawrych-Skrzypczak zbyt mocno skoncentrowała się na samych wydarzeniach, chciała ich zmieścić w powieści dużo, a zbyt mało uwagi poświęciła postaci, jej uczuciom i emocjom. Według mnie one są tylko muśnięte, ledwie zaznaczone, a ja tak naprawdę czuję, że wcale Anny nie poznałam. Nie poznałam, bo nie mogłam tego zrobić, nie mając do tego podstaw. Niby dostajemy informacje, skąd się wywodzi, co ją ukształtowało (tu myślę o relacjach z i między rodzicami), jak potoczyło się jej życie, ale zabrakło mi opisu emocji, czegoś, co by pokazało, że one w niej buzowały. Nie potrafię tego dokładnie określić czy oddać, ale dla mnie Anna równa się chłód i dystans. Niby widzimy jej namiętność do Geralda oraz opór przed prawdziwym poznaniem Łukasza, ale ja tego kompletnie nie czułam, nie przeżywałam tego razem z nią, tak jakbym ja – albo ona? – tkwiła w jakiejś bańce, bez możliwości jej przebicia. Podkreślę raz jeszcze, to wrażenie może być subiektywne, ale przy tym, jak wspomniałam, nie odebrało mi to satysfakcji z lektury. Tę zapewniła mi może bardziej sama historia i obraz tego, jak różnie mogą się kształtować ludzkie losy, niż wiodące postaci.

„Księżyc jest kobietą”, nawet jeśli wzbudził we mnie mieszane uczucia co do bohaterki, to okazał się sprawnie poprowadzoną i po prostu ładnie napisaną opowieścią. Wierzę, że Joanna Gawrych-Skrzypczak ma możliwości i potencjał, i może pięknie rozwinąć skrzydła.      

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

http://czwartastrona.pl/

12 komentarzy:

  1. Chyba jednak nie będę czytała tej książki. Zawsze sięgam po te pozycje, które blogerzy gorąco polecają. Tutaj takiego zachwytu nad powieścią nie widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No raczej nie. Ale sama historia rodziny Anny warta poznania.

      Usuń
  2. Hmm szkoda, że nie odczułaś głębi psychologii postaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, byłaby wtedy pełnia zadowolenia.

      Usuń
  3. Masz rację, Anna jest nieco zdystansowana, ale ja jakoś przebiłam się przez tą ,,bańkę'' o której wspominasz i zrozumiałam, skąd w niej takich chłód. Złożyło się na to kilka czynników, choćby wyjazd ojca za granicę, zawód miłosny itp. Ale oczywiście, każdy inaczej będzie odbierał psychologię tej bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz rację, też uważam, że te wydarzenia wpłynęły na bohaterkę, ale jednak zabrakło mi takiego dotarcia do samego dna tych emocji. Kurczę, nie umiem tego dokładnie opisać.

      Usuń
  4. Jeszcze nie czytałam, ale zdecydowanie mam tę książkę w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejna warta przeczytania obyczajówka. Mnie zawsze ciekawią wątki współczesne przeplatające się z przeszłością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też lubię dwupłaszczyznową narrację. Jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.