Remigiusz Piotrowski „Absurdy i kurioza przedwojennej
Polski”, PWN 2016, ISBN 978-83-01-18902-0, stron 424
Każda epoka w dziejach znajduje nie tylko współczesnych
sobie kronikarzy, ale i późniejszych obserwatorów, odkrywców, naukowców
badających temat czy po prostu miłośników. Część z nich o niej pisze, pozostała
część – czyta. Czy da się jednak powiedzieć, że o danym wycinku rzeczywistości
wiemy wszystko? Chyba nie, dlatego też ciągle powstają nowe publikacje
poświęcone historii danego okresu, a czytelnicy dzięki nim mogą poszerzać swoją
wiedzę. Tak jest w moim przypadku, jeśli chodzi o dwudziestolecie międzywojenne
– mimo iluś tam lektur go dotyczących, nadal cieszą mnie te nowe. Najnowszej
pozycji pióra Remigiusza Piotrowskiego nie chciałam przegapić, nie tylko z
uwagi na intrygujący tytuł i ciekawość zawartości, ale i ze względu na nazwisko
autora, znanego mi już z innych, wartościowych książek.
Już od pierwszych stron widać, jak wielki ogrom pracy musiał
włożyć Piotrowski w niniejszą książkę. Prześledzenie ówczesnej prasy i wybranie
z niej najlepszych smaczków musiało zająć sporo czasu. Podzielenie na
odpowiednie rozdziały – pewnie również. Ale tym, co mnie podobało się
najbardziej, jest odautorski komentarz do poszczególnych przypadków. Udało się
Piotrowskiemu każdy jeden trafnie
spuentować; jego celne podsumowania, najczęściej jednozdaniowe, świadczą o
wielkim poczuciu humoru. I to właśnie one wywoływały mój uśmiech częściej, niż
opisywane przezeń kurioza.
To może jakiś przykład? Niech będzie ten ze słodzeniem
herbaty, „są bowiem w latach trzydziestych osoby, które uważają, że jeśli
kobieta nie słodzi tego napoju, jest osobą kochaną, kiedy jednak łyżeczki z
cukrem poskąpi sobie mężczyzna, oznacza to człowieka podstępnego. Jeśli z kolei
słodzi nadmiernie, jest szczególnie gotowy do poświęceń. Panie powinny ufać
zwłaszcza tym panom, którzy lubią sól i słone potrawy, to bowiem wedle tej
świetnej metody poznawczej oznacza wyjątkowego konesera płci pięknej,
doskonałego i godnego zaufania kochanka. Potrawy kwaśne to domena rozgadanych
kobiet histeryczek i panów obdarzonych doskonałym poczuciem humoru. A jeśli
ktoś z państwa trafi na smakosza tego, co gorzkie – nie rezygnujcie z tej
znajomości, ziarnkiem gorczycy może się zachwycać tylko poeta, człowiek o
bujnej wyobraźni i wyrafinowanym guście” (str. 52-53). Ciekawe tylko, jak to
słodzenie ma się do kawy...
Wybrałam tylko jeden cytat, ale publikacja ta uświadamia, że
w każdej dziedzinie życia można było znaleźć coś (lub kogoś), co (kto) w pełni
kwalifikuje się do otrzymania miana absurdu lub kuriozum. Międzywojenna
obyczajowość rodziła obficie oryginałów i wszelkiej maści dziwaków, którzy
swoimi „talentami” chętnie dzielili się z innymi, o czym nie omieszkiwała
donosić prasa. A Remigiusz Piotrowski zebrał to wszystko w jedną, wyjątkowo
barwną całość. I chwała mu za to.
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu PWN.
Z tym słodzeniem herbaty mnie zaciekawiłaś. Ja w ogóle nie słodzę żadnych napojów. Interesująca publikacja.
OdpowiedzUsuńA ja kawę słodzę, ale herbaty nie, ciekawe, jak takie coś by zinterpretowano;)
UsuńJa jednak spasuję, gdyż wolę obecnie coś lżejszego tematycznie np. jakąś komedię.
OdpowiedzUsuńTa publikacja ma wiele z komedii, ale nie namawiam na siłę;)
UsuńTo chyba nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie nie, ale w sumie kto wie;)
UsuńCoś dla mnie!
OdpowiedzUsuńTo co tu jeszcze robisz, zamiast jej szukać? ;)
Usuń