czwartek, 15 grudnia 2016

Olga Rudnicka "Granat poproszę!"



Olga Rudnicka „Granat poproszę!”, Prószyński i S-ka 2016, ISBN 978-83-8069-461-3, stron 336

Emilia Przecinek, jak na kobietę noszącą takie nazwisko przystało, „robi” w literkach, czyli jest pisarką. Tworzy powieści ku pokrzepieniu damskich serc. Przykładowo w najnowszej bohaterką jest dzielna Filomena, która odważnie bierze się z życiem za bary. To samo musi zrobić sama Emilia, która nagle dowiaduje się, że jej mąż wcale nie jeździł w liczne delegacje, a zwyczajnie wymienił małżonkę na nowszy, młodszy model. Mało tego, odciął się od własnych dzieci, Kropki i Kropeczka, i przestał spłacać kredyt za mieszkanie, co skutkuje tym, że do Emilia wprowadzają się jej matka oraz teściowa. Starsze panie postanawiają pomóc pisarce w spłacaniu rat, więc swoje mieszkania wynajmują. Swoje trzy grosze do napiętej sytuacji dorzuca Wiesława, agentka Przecinkowej, dbająca o karierę swojej podopiecznej, co nie zawsze wychodzi tej drugiej na dobre. A prawdziwe kłopoty dopiero przed nimi...

Jeśli chodzi o komedię kryminalną, to Olga Rudnicka jest autorką niezastąpioną. Przekonała mnie do siebie już powieścią debiutancką – „Martwe jezioro” – i od tamtej pory czytam wszystkie jej książki. Niepowtarzalna seria o pięciu siostrach Sucharskich noszących to samo imię oraz całkiem niedawne „Diabli nadali” to moje ulubione dzieła z dorobku pisarki. Dobrze bawiłam się również przy ostatnim, „Były sobie świnki trzy”; tego samego spodziewałam się po „Granat poproszę!”. Czy moje oczekiwania zostały zaspokojone? Zdecydowanie tak, choć wspomniane „Świnki” czy „Diabli...” podobały mi się bardziej.

„Granat...” opiera się w gruncie rzeczy na postaciach Jadwigi i Adeli, czyli teściowej i matki Emilii. Teściowa wielbiąca swoją synową? W tym przypadku tak, ale nie od pierwszego wejrzenia – dopiero od chwili, gdy żona syna została pisarką, bo przedtem mamusia miała dla swojego jedynaka zupełnie inne plany i lepszą partię na oku. I wtedy na pewno nie spodziewała się, jakich to zgryzot dostarczy jej Cezary. Ale co się teraz dziwić; zła krew, po ojcu, musiała kiedyś w końcu dojść do głosu. I doszła. Ale czy musiała w taki akurat sposób? Emilia ma prościej, po prostu może się rozwieść, a ona będzie matką takiego kretyna już zawsze...

Starsze, ale wyjątkowo dziarskie, panie są idealnym przykładem na potwierdzenie tezy, że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg. Ta komitywa dziwi jedynie początkowo Emilię i jej potomstwo, nieprzyzwyczajonych, że obie babcie nie skaczą sobie do oczu, bo do tej pory normą było dogryzanie sobie i zacięta rywalizacja, która której dopiecze bardziej, prześciganie się w ripostach i celnych docinkach.  

Tak właściwie Rudnicka przedstawia taką zwykłą, bardzo nieciekawą sytuację życiową. Oto poznajemy kobietę zdradzoną przez męża, któremu, jak widać, przestała wystarczać wygoda i dobrobyt, jakie miał na co dzień. Wybiera on młodą, piękną kobietę, w obliczu której wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Żona zostaje sama, z dziećmi, z kredytem na głowie i musi sobie jakoś poradzić, bo to kobiety mają chyba w genach – choćby się waliło i paliło, trzeba wziąć się w garść. Tu jednak kończy się ponura rzeczywistość, a zaczyna bujna wyobraźnia autorki, która do znajomości ludzkich wad dodaje czarny humor i ironię. A te w jej wykonaniu są po prostu majstersztykiem i nie trzeba pisać nic więcej.

Gdy za oknem szaro, ciemno i ponuro, książki Olgi Rudnickiej powinny być przepisywane na receptę. Ot co.

20 komentarzy:

  1. Mam w planach poznać twórczość tej autorki. Nadal jeszcze tylko nie wiem kiedy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, teściowa i mama Emilii też wzbudziły moją sympatię. Nie jestem homo. Fobem. Tym też nie jestem. 😊😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to chyba najlepsze dialogi w ich wykonaniu;)

      Usuń
  3. Uśmiałam się przy granacie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszyscy chwalą, a ja nadal jej nie przeczytałam. Pora to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, Irenka, co Ty się tak ogonujesz;)

      Usuń
  5. Bardzo lubię twórczość tej autorki. Właśnie czytam Granat poproszę i dobrze się przy niej bawię, chociaż myślę, że nie przebije ona cyklu o Nataliach, które uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam Cichego wielbiciela tej autorki i ogromnie mi się podobała. Ta jest troszkę inna jednak też z chęcią po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cichy wielbiciel" jest faktycznie zupełnie inny od reszty.

      Usuń
  7. Jestem ciekawa, jakie wrażenie wywrze na mnie ta książka, bo mnie właśnie "Były sobie świnki trzy" zawiodły. Spodziewałam się niezwykle porywającej historii, a... było nieco nudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja inaczej odebrałam "Świnki";) Ale myślę, że "Granat" jednak Ci się spodoba;)

      Usuń
  8. Uwielbiam twórczość Olgi Rudnickiej. Pisze naprawdę znakomicie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Starsze panie są najlepsze! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiałam się przy granacie jak nie wiem co :D
    "- nie jesteśmy homo
    * fobami...
    - Tym też nie jesteśmy :D "

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.