sobota, 18 sierpnia 2018

Magdalena Knedler "Twarz Grety di Biase"


Magdalena Knedler „Twarz Grety di Biase”, Novae Res 2018, ISBN 978-83-8083-867-3, stron 396

Opis wydawcy: Opowieść o miłości, pasji i sztuce. I o zagadce zaszyfrowanej w kilku obrazach. Adam Dancer, właściciel niewielkiej galerii na wrocławskim Rynku, kupuje od tajemniczej włoskiej malarki dwa portrety. Twarz na nich ukazana wydaje się nie tylko piękna, ale przede wszystkim zagadkowa. Obrazy przedstawiają tę samą osobę, ale w skrajnie odmienny sposób. Dlaczego? Zagadki nie rozwiązuje coraz bardziej intymna korespondencja, jaka zawiązuje się między Adamem a Gretą di Biase – autorką obydwu portretów. Wreszcie Adam, zdeterminowany, by poznać prawdę, i coraz bardziej zaangażowany w relację z Gretą, wyrusza do Włoch, aby ją odnaleźć. Podróż ta zmusi go do stawienia czoła własnym ograniczeniom – silnej nerwicy i stanom lękowym, których doświadcza od lat. Czy mimo licznych przeciwności uda mu się odnaleźć Gretę? I czy będzie to Greta, którą zna z listów?

Kobieta – zagadka, tym kimś jest dla mnie Magdalena Knedler. Naprawdę nie wiem, czego jeszcze się po niej spodziewać – tak bogata jest jej, że tak to ujmę, „oferta” literacka, czy inaczej: rozpiętość gatunkowa i tematyczna. Jedno jest pewne: za każdym razem mam gwarancję obcowania z czymś absolutnie wyjątkowym. Na pewno już o tym wspominałam, ale nie potrafię nie wspomnieć o tym fakcie, bo tak odbieram jej twórczość i nie mam żadnych wątpliwości, że właściwie powinnam to słowo napisać z dużej litery. 

Dla mnie „Twarz Grety di Biase” jest opowieścią o pasji i wyrazem pasji. Knedler w słowach od siebie wyjaśnia, jak wielką miłością darzy malarstwo. I to widać na każdej stronie niniejszego utworu. Bo nawet jeśli autorka nie ma wykształcenia w tym kierunku, to potrafi pisać o nim tak, jakby była specjalistką w tej materii, a dla mnie jest to szczególnie wartościowe. Wydaje mi się zresztą, że chyba bardzo trudno jest pisać o obrazach, czy w ogóle o dziełach sztuki, a pisarka robi to tak, że wszystkie opisywane chciałoby się od razu zobaczyć na własne oczy. I ważne jest również to, że nie prezentuje ona tych dzieł z pozycji narratora wszechwiedzącego, ale z perspektywy osoby, która odbiera je wszystkimi zmysłami. 

Knedler nie zapewnia łatwej rozrywki. Kolejny już raz jej bohaterowie mają za sobą trudne chwile, a ich życie nie przypomina wyściełanego różami kobierca, już raczej depczą oni po tych róż kolcach. Adam Dancer to postać dość depresyjna, ogarnięta nerwicą natręctw, która żyje z dnia na dzień, poczucie bezpieczeństwa znajdując w stałych czynnościach. Nie znosi, gdy coś burzy wypracowany porządek. Z marazmu egzystencji wyrywa go dopiero kobieta z obrazów Grety di Biase, włoskiej malarki. Zapomnijmy jednak, że to szansa na odmianę losu bohatera i prosty happy end w stylu „i żyli długo, i ślicznie jak w bajce”, bo autorka daleka jest od stosowania często powielanych, ogranych schematów, od podążania ścieżkami, które łatwo przewidzieć. A nawet jeśli, jak w tym przypadku, czytelnik czegoś się domyśla, to nie traci nadziei, że jednak pisarka do tego nie dopuściła…

„Twarz Grety di Biase” to następny przykład ambitnej powieści Magdaleny Knedler, którą warto poznać. Jak zwykle po przewróceniu ostatniej strony rośnie apetyt na więcej, a kac książkowy przez pewien czas nie daje się niczym ukoić.


4 komentarze:

  1. Książka, która wywołuje kaca książkowego, to naprawdę musi być coś. Koniecznie muszę przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię prozę autorki, przekonała mnie do siebie "Klamkami i dzwonkami", a "Dziewczyna z daleka" jedynie utwierdziła mnie w tym, że warto sięgać po jej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie znam pióra autorki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twórczość Autorki jeszcze przede mną. A tak a propos, znam jedną Gretę, pozdrawiam nocną porą !

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.