piątek, 16 lutego 2018

Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze "Krótka historia o długiej miłości"



Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze „Krótka historia o długiej miłości”, Znak 2018, ISBN 978-83-240-4125-1, stron 192

Opis wydawcy: Na początku rozmawiali przy użyciu alfabetu Morse’a. Kawałkiem metalu lub knykciem stukali w dzielącą ich ścianę. Pewnej nocy ona opowiedziała mu całą historię Tristana i Izoldy. Gdy przeniesiono ich do innych więzień, pisali do siebie listy. W jednym tak Ju pisał do Małej: „Cóż za radość szalona – otrzymałem dwa listy od Ciebie. Dwa nowe strumienie otuchy…”. Pierwszy raz – bez krat, siatek i zasuw – zobaczyli się na swoim ślubie. Mała i Ju to pseudonimy Wiesławy Pajdak i Jerzego Śmiechowskiego – łączniczki i żołnierza Polski Podziemnej walczących z niemieckim okupantem. Za działalność niepodległościową po II wojnie światowej zostali skazani na lata stalinowskiego więzienia. Tam właśnie się w sobie zakochali.
To historia o miłości, w którą trudno uwierzyć.

Choć dawno nie czytałam publikacji dotyczącej czasów stalinowskich i prześladowań Polaków mających miejsce zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej, nie znaczy to, że temat ten przestał mnie interesować. Czekałam chyba na jakąś nową publikację w tym zakresie i wreszcie się doczekałam. „Krótkiej historii o długiej miłości” nie mogłam sobie odmówić także ze względu na nazwiska autorek, które znam z „Czarnego Anioła. Opowieści o Ewie Demarczyk”, a samą Kuźniak cenię bezgranicznie za biografię Zofii Stryjeńskiej.

Niniejszy reportaż to historia miłości nietypowej, jeśli wolno mi tak powiedzieć, bo zawsze jest to jakaś ocena czyjegoś życia, a do tego przecież nie mam prawa. Ale mam na myśli to, że Wiesława Pajdak i Jerzy Śmiechowski poznali się tak naprawdę najpierw dzięki alfabetowi Morse’a, którym porozumiewali się przez ścianę sąsiadujących ze sobą cel więziennych, a potem rolę tę przejęły listy. I tak naprawdę pierwszy raz zobaczyli się dopiero na ślubie. A spędzili ze sobą całe życie… Czytając ich korespondencję, obserwując to narastające uczucie, to, jak Mała i Ju czekali na siebie nawzajem, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że w trakcie wojny i ciężkich latach po niej, kiedy żyło się w ciągłym zagrożeniu, uczucia były jednak silniejsze. Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach taka historia mogłaby mieć miejsce. Nie generalizuję, nie chcę też twierdzić, że obecne pokolenie nie szanuje tego, co ma, ale jednak patrząc na liczbę rozwodów, kołacze mi się jakaś myśl, że staliśmy się w pewien sposób wygodni. To tak jak w tym powiedzeniu, że dawniej wszystko się naprawiało, a teraz wyrzuca i kupuje nowe. A oni, Wiesława i Jerzy, trwali w swej miłości, zrodzonej w uwięzieniu, mimo przeszkód, z niepewnością jutra. I wytrwali… 

Ta opowieść rzeczywiście jest dosyć krótka, bo czyta się ją właściwie na jeden raz. I choć trochę mało było mi informacji o codzienności naszych bohaterów już po ślubie, na wolności, to jednak ogólnie emocji mi nie zabrakło. Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Oboładze drugi raz udowodniły, że tworzą bardzo zgrany tandem reporterski. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak. 

https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,106864,Krotka-historia-o-dlugiej-milosci

2 komentarze:

  1. Ja też się zastanawiam, czy taka miłość mogłaby mieć dzisiaj miejsce. Chyba nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też ją właśnie skończyłam, czyta się szybko, ale warto się zapoznać.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.