wtorek, 13 listopada 2018

Kasia Bulicz-Kasprzak "Sprzeczne sygnały"


Kasia Bulicz-Kasprzak „Sprzeczne sygnały”, Edipresse Książki 2018, ISBN 978-83-8117-320-9, stron 320

Opis wydawcy: Spokojne miasteczko, szanowana trzypokoleniowa rodzina. Wszystko wygląda jak z obrazka – do czasu aż Ludmiła znajduje ciało Andrzeja Musiała. Wie, że będzie miała kłopoty, dlatego prosi o pomoc osobę, której nie znosi najbardziej na świecie, bliźniaczkę Izę. Próbując uniknąć problemów, siostry wpadają w coraz gorsze tarapaty. Jedyną dobrą stroną całego zamieszania jest to, że wreszcie zaczynają ze sobą normalnie rozmawiać. Historia, w której nic nie jest takie, jak się wydaje.

No, no, ależ mnie Kasia Bulicz-Kasprzak zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że spod jej pióra może wyjść taka powieść. W zasadzie nie wiem czemu, przecież sprawny pisarz, a tak bez wątpienia można o Kasi powiedzieć, powinien poradzić sobie z różną tematyką. Ale autorka kojarzyła mi się raczej z literaturą typowo obyczajową, gdy tymczasem „Sprzeczne sygnały” idą nieco w kierunku kryminału, są przy tym takie odrobinę mroczne. Zrozummy się dobrze: to nadal jest utwór obyczajowy, ale jednak ma trochę inny wydźwięk niż dotychczasowe powieści. 

Główne bohaterki są dwie. To bliźniaczki, ale pomyliłby się ten, który sądziłby, że już z samego tego faktu powinna wynikać ich bliskość. Iza i Ludmiła się nienawidzą, albo może raczej to Ludmiła nie znosi siostry, bo w przeszłości wydarzyło się coś, co ją na zawsze zmieniło. I postrzeganie Ludmiły w małej miejscowości także. Ale gdy przychodzi moment paniki, to jednak do Izy dzwoni Ludmiła. Czy to, że panny Janickie będą musiały przez jakiś czas współpracować, sprawi, że wyjaśnią sobie wszelkie zaszłości z dawnych lat?

Na pozór można by powiedzieć, że rodzina Janickich jest jak z obrazka. Ale dla mnie mało kto jest w niej szczęśliwy. I do tego wszyscy mają jakieś tajemnice, a już na pewno zazwyczaj robią coś innego, niż czują w głębi duszy. Trochę gorzkie i smutno mi się to wydawało, zupełnie nie jak u tej autorki. 

Chciałam jeszcze wspomnieć o małym drobiazgu. Niby wszyscy wiemy, że nie powinno się oceniać książki po okładce i sama staram się tego trzymać, a wspominać o niej tylko wtedy, kiedy wywiera na mnie olbrzymie wrażenie, bądź też doskonale pasuje do treści. A w tym przypadku jest na odwrót, zdecydowanie postać na frontowej fotografii i jej mina dalekie są od moich wyobrażeń Ludmiły i jej sytuacji życiowej. Ale to może tylko subiektywne odczucie.

Powiedziałabym, że „Sprzeczne sygnały” to powieść najmocniej odbiegająca od dotychczasowej stylistyki Kasi Bulicz-Kasprzak. Nie mówię, że gorsza, twierdzę, że jedynie inna, choć przecież nadal sprowadzająca się do tego, co u pisarki znaczące: do relacji międzyludzkich. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Autorce.

1 komentarz:

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.