czwartek, 4 maja 2017

Adrian Grzegorzewski "Czas burzy"



Adrian Grzegorzewski „Czas burzy”, Między Słowami 2017, ISBN 978-83-240-3653-0, stron 415

Jeśli można powiedzieć, że kiedykolwiek jest zły czas na miłość, to miłość Piotra i Swiety przypadła na taki właśnie czas. Ona Ukrainka, on Polak, a takiego związku w 1939 roku nie chciano zaakceptować. Ale ich uczucie było silniejsze niż wszystko inne i nie osłabło przez długie chwile rozłąki. Ich ścieżki łączą się ponownie w okupowanej Warszawie, choć nad stolicę nadciągają już najciemniejsze chmury i znów nie może być tylko dobrze. Mieszkańcy mają już dosyć hitlerowskiego terroru i szykują się do powstania. A Związek Radziecki tylko czeka, by położyć łapę na wykrwawionym kikucie państwa polskiego. Czy miłość Swiety i jej ukochanego przetrwa ten trudny czas? Czy dziewczyna będzie bezpieczna, gdy na horyzoncie znów pojawi się Jegor? Czy Marta upora się ze śmiercią męża i brakiem możliwości odnalezienia matki? Czy jest dla nich wszystkich szansa, by zwyciężyła miłość, a nie okrucieństwa wojny?


Debiut Adriana Grzegorzewskiego „Czas tęsknoty” wspominam bardzo pozytywnie, z zastrzeżeniem, że nie była to łatwa lektura, głównie z uwagi na drastyczne opisy rzezi, w jakich ginęli Polacy z rąk ukraińskich bandytów wraz z nastaniem drugiej wojny światowej. „Czas burzy” pod tym akurat względem dorównuje poprzedniczce, bo przecież autor znów nie pisze o sielskich czasach pokoju, a o tych najbardziej mrocznych kartach polskiej historii, o tym, jak bardzo spłynęły krwią wschodnie rubieże ówczesnej Rzeczpospolitej. Grzegorzewski ma tę umiejętność, że tworzy słowami bardzo plastyczne obrazy, a te budzą grozę i konieczność gwałtownego wypierania ich z wyobraźni. Każdy jeden aspekt dotyczący wojny przedstawiony jest w bardzo przejmujący sposób.

Przy pierwszej części doczepiłam się dwóch rzeczy: zakończenia; tego, jak można było skończyć w takim momencie (a o ile dobrze pamiętam, nie było wtedy wiadomo, czy i kiedy ukaże się druga część) oraz tego, że nie wszystkie wątki zostały dopełnione. Tym razem mogę czuć się usatysfakcjonowana, bo wszystko spięło się i zamknęło. Co nie znaczy, że nie zabolało to, co zrobił Grzegorzewski. Z jednej strony może to najlepszy epilog, jaki mógł się zdarzyć, ale jednak nie potrafię się pogodzić z pewnym wydarzeniem z fabuły. Mam nadzieję, że ci, co czytali, domyślą się, co mam tutaj na myśli. Nie tak to miało wyglądać... 

Nie umiem stwierdzić, z czego to wynika, ale „Czas burzy” zrobił na mnie o wiele większe wrażenie, niż „Czas tęsknoty”. Fakt, już pierwsza część wielce mnie ukontentowała, ale tym razem czytało mi się jeszcze lepiej; jeszcze mocniej byłam zaangażowana w losy bohaterów. Może ja przez ten czas dojrzałam, może autor okrzepł jako pisarz, może jedno i drugie...

„Czas burzy” to wprawdzie opowieść fikcyjna, ale bardzo istotnie zakorzeniona w faktach. Autor inspirację czerpał z historii swojej rodziny, ale sięgał również po literaturę przedmiotu. Tym cenniejsza jest ta książka, bo pełna historycznych wydarzeń, postaci, szczegółów. Jakkolwiek można czytać „Czas burzy” bez znajomości „Czasu tęsknoty”, to jednak nie polecam takiej opcji; dopiero razem tworzą perfekcyjną, fascynującą całość, ukazując przy tym pełnię talentu Adriana Grzegorzewskiego.  

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,77823,Czas-burzy



19 komentarzy:

  1. Pierwsza część dopiero przede mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede mną też. A planuję czytać. Teraz kombinuję skąd wezmę tę drugą część.

      Usuń
    2. Najlepiej mieć właśnie obie, zasiadając do czytania.

      Usuń
  2. Hm... fakt, że napisał to mężczyzna sprawia, że chcę ją przeczytać. Boję się powieści historycznych w typie romansów, które wychodzą spod pióra kobiet. A lektura nie wydaje się "lekka", dlatego chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry romans historyczny też nie jest zły;) Ale akurat Grzegorzewski napisał coś więcej, niż romans.

      Usuń
  3. Też wspominałam w swojej recenzji o tym, że byłam przerażona zakończeniem "Czasu tęsknoty", które niczego nie rozjaśniło w mojej głowie. Na szczęście pojawił się drugi tom - poruszył mnie dużo mniej niż pierwszy, ale generalnie całą serię polecam wszystkim. Warto zatopić się w tej historii...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsza część była świetna, bardzo mi się podobała i wszystkim polecam. Drugą oczywiście koniecznie przeczytam :) Pozdrawiam!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugą też będziesz polecać, założę się:)

      Usuń
  5. Nie czytałam pierwszego tomu, więc z wiadomych względów nie sięgnę po kontynuację. Ale jak tylko znajdę wolniejszą chwilę, to postaram się zapoznać z tą serią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie dobrze zrobisz, zaczynając od pierwszej.

      Usuń
  6. Kiedyś może przeczytam obydwa tomy. Na razie czeka na mnie stos innych historii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię słowa "kiedyś":P

      Usuń
    2. Nie znalazłam lepszego zamiennika. "Kiedyś" pozwala mi się łudzić, że taki dzień nadejdzie i nadrobię wszystkie lektury, które chciałabym przeczytać, a nie mam ich w najbliższych planach. :P

      Usuń
  7. Pierwszy tom dawno za mną. A kiedy drugi? Nie wiem, ale bardzo chcę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przeczytałam jeszcze pierwszej części.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.