sobota, 15 września 2018

Anna Ficner-Ogonowska "Okruch"


Anna Ficner-Ogonowska „Okruch”, Znak 2018, ISBN 978-83-240-5355-1, stron 704

Opis wydawcy: Buzująca emocjami opowieść o miłości, tajemnicach i sile dobra. Na początku jest grom z jasnego nieba. Jedno spojrzenie, jeden dotyk, jedno słowo. Od tej chwili życie dwojga ludzi zmieni się bezpowrotnie. Ona wreszcie zmierzy się ze swoim strachem przed bliskością. On odkryje prawdę o sobie i swojej rodzinie. Czy czeka ich wspólna przyszłość? Anna Ficner-Ogonowska zabierze Cię w świat prawdziwych uczuć, silnych przeżyć i dramatycznych wydarzeń. Okruch to niezwykła powieść, która przywraca wiarę w sens życia i pozwala zrozumieć, czym jest odpowiedzialna miłość.
„To prawda, że jedna iskra wystarczy, by wywołać pożar i zniszczyć wszystko wokół. Ale jeden dobry okruch pamięci wystarczy, by wiele zachować, by karmić się nim przez całe życie. Zrozumiałam, że to moja jedyna nieskończoność.” [fragment książki]


W życiu bym się nie spodziewała, że jeszcze kiedyś przeczytam książkę, która wyszła spod pióra Anny Ficner-Ogonowskiej. Po całkowicie negatywnych doświadczeniach z „Alibi na szczęście” i „Krokiem do szczęścia” (a nie, było jedno pozytywne: okładki…) stwierdziłam, że koniec, to zupełnie nie moja bajka, przy całej mojej sympatii do literatury obyczajowej polskich autorek. Te dwa tytuły były dla mnie nie tylko nudne, ale przede wszystkim irytujące, bo tak rozmazanych bohaterów nie spotkałam już dawno (i chyba nawet później także nie). Nie przekonała mnie do siebie ani Hanka, ani Mikołaj. 

Skąd więc lektura niniejszej powieści? Cóż, trafiła do mnie przez przypadek, a że nie lubię odkładać książek na półkę, nawet nie spróbowawszy, postanowiłam sprawdzić, czy dalej jest tak źle, czy może coś zmieniło. Doszłam do wniosku, że przy pierwszych oznakach rozdrażnienia powiem pas i tyle. 

Hm, było troszkę lepiej. Co prawda pozostaję przy zdaniu, że pisarka ma skłonności do przegadywania swoich fabuł i tę również można by spokojnie skrócić o połowę, przez co akcja nabrałaby większej dynamiki. Więcej wigoru przydałoby się także postaciom. Wprawdzie Sara to nieco inny kaliber, niż wspomniana wyżej Hanka, ale jej zachowanie też mnie niekiedy denerwowało; tyle dobrego, że postawa „chciałabym, a boję się” była jej raczej obca i czasami potrafiła brać sprawy w swoje ręce. Maks z kolei był taki trochę za bardzo cukierkowy, ale przynajmniej mniej mnie drażnił, niż męski bohater pierwszej książki Ficner-Ogonowskiej. Ogólnie jednak mam takie wrażenie, że autorka wykazuje tendencje do przerysowywania swoich postaci. One nie są takie zwyczajne, ludzkie, tylko zawsze mają jakiś rys nienaturalności: albo są całkiem dobre, anioły chodzące, albo od razu diabły wcielone, co tutaj widać na przykładzie męskich bohaterów: Maks jest do rany przyłóż, a Robert z kolei zły do szpiku kości. Nie ma nic pośrodku…

Zapytać by można, czemu więc skończyłam „Okruch”. Trochę z rozpędu, a trochę trzymała mnie tajemnica matki Maksa, choć i tu nie było trudno wpaść na jej rozwiązanie. Mówiąc kolokwialnie, poziom irytacji na zachowanie bohaterów i całokształt fabuły nie sięgnął zenitu, dlatego dotarłam do końca. Ale też i nie będę gorliwie namawiać do lektury. 

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak. 

https://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,110521,Okruch

4 komentarze:

  1. Książka już od dawna jest w mojej biblioteczce, ale będzie musiała jeszcze trochę poczekać na swoją kolej. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tej autorki tylko jakąś powieść o Bożym Narodzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam jeszcze tej autorki. Kiedyś kupiłam jakaś powieść zimową, i leży i czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świąteczna jest chyba o tej nieszczęsnej Hance, więc ja na pewno odpuszczam;)

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.