piątek, 15 kwietnia 2016

Patrycja Pelica "Ritterowie"



Patrycja Pelica „Ritterowie. Rzecz o mazurskiej duszy”, Muza 2016, ISBN 978-83-287-0327-8, stron 512


W małej wsi, gdzieś na Mazurach, zjawia się pastor Martin Ritter, by objąć luterański zbór. To była jego pierwsza plebania, ale szybko doszedł do wniosku, że nie chce już żyć nigdzie indziej. Zjawił się z jedną walizką, młynkiem do kawy i żoną Grete. „Martin zakasał rękawy. Pożenił pary. Ochrzcił dzieci. Przegonił konie z cmentarza. I odtąd zaczyna się historia Ritterów” (str. 22). Niedługo później na świat przyszedł Helmuth, który został ochrzczony przez własnego ojca. „Plebania pachniała kawą i wspomnieniami” (str. 25), i choć ciągle jeszcze było dwudziestolecie międzywojenne, to powoli nadciągała wojenna zawierucha. Ale Ritterowie będą trwać, walczyć z przeciwnościami losu. Kolejna pokolenia łączyć będą też te same imiona: Martin, Anna i Helmuth...

Nie jest mi łatwo pisać o książce Patrycji Pelicy. Czytałam ją wyjątkowo, jak na mnie, długo i równie długo nie mogłam zabrać się za recenzję. Bardzo chciałam przeczytać „Ritterów”, wszystko mnie do nich zachęcało – opis, pojawiający się w nim realizm magiczny, wreszcie okładka i - rzecz jasna – Mazury. Zaczęłam lekturę w wielkim entuzjazmem, który szybko jednak zaczął się ulatniać.

Tym, co najbardziej mi przeszkadzało, jest forma, jaką przyjęła autorka. Zupełnie się w niej nie odnalazłam. Krótkie rozdziały przeskakują między „wczoraj” a „dzisiaj”, a bohaterowie noszą te same imiona. To wszystko sprawiało, że gdy odkładałam książkę na dłużej, nie wiedziałam, o którym pokoleniu Ritterów aktualnie czytam. Prawdopodobnie gdybym pochłonęła powieść za jednym razem (poświęcając jej i tylko jej jakiś, powiedzmy, weekend), mój odbiór byłby trochę lepszy – nie wciągnęła mnie ona jednak na tyle, by przykuć do fotela i sprawić, że nie ruszyłabym się z niego aż do ostatnich stron. Zaznaczam, że jest to bardzo subiektywne uczucie: jestem zwolenniczką fabuł bardziej linearnych i uporządkowanych chronologicznie. Moim zdaniem, gdyby Pelica pisała o każdym pokoleniu osobno, mogłoby to dać lepszy efekt, przynajmniej w moich oczach.

Przy całych zastrzeżeniach do konstrukcji powieści, nie mogę nie docenić pomysłu na to dzieło. Pelica przedstawia losy ludzi, w których życie, czasem wyjątkowo brutalnie, wkracza wielka historia. To jednocześnie opowieść o tych, których przeznaczenie rzuciło na tereny, gdzie wcale nie tak łatwo było określić swoją tożsamość, odpowiedzieć sobie, a może przede wszystkim innym, na pytanie, czy jest się Polakiem, Niemcem, a może Prusem lub Mazurem? Gdy przysiadałam do lektury na dłużej, historia potomków Martina Rittera i jego samego potrafiła mnie zainteresować, ale tak jak napisałam wyżej, niezadowolenie z formy dochodziło do głosu najmocniej i przewyższało komfort czytania oraz głębsze zaangażowanie w losy postaci.

Pomysł Patrycji Pelicy na sagę o rodzie Ritterów zasługuje na uwagę i szacunek, jest godny pochwały, sama podziwiam rozmach tej historii, ale nie potrafię unieść się ponad rozczarowanie jej budową. Moja ocena jest bardzo osobista, dlatego też ani mi w głowie odradzać lekturę – myślę, że „Ritterowie” na pewno znajdą godnych siebie czytelników, którzy docenią ich należycie i znajdą tam wszystko to, czego ja nie znalazłam. Nam było ze sobą nie po drodze, trochę szkoda, ale tak też się czasem zdarza.      

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza. 

http://muza.com.pl/

Wyzwanie: "Polacy nie gęsi".

17 komentarzy:

  1. Właśnie skończyłam czytać i zaczynam myśleć o recenzji. Zgadzam się, że nie jest to książka łatwa, ale mnie jej forma zachwyciła. Nasze polskie "Sto lat samotności".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam takie odczucia :) Ja nie potrafiłam się w niej odnaleźć na początku, ale później przepadłam. Ale miło, autorko, że doceniłaś tę formę :)

      Usuń
    2. A ja się cieszę, że obie jesteście zadowolone z lektury;)

      Usuń
  2. Obawiam się, że pogubię się w historii, ponieważ zawsze czytam z przerwami :) ale jestem całkiem zaciekawiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może wciągnie Cię na tyle, że przerwy będą krótkie;)

      Usuń
  3. Czyli nie jestem całkowicie zgubiona, bo widząc wpis na Fejsie, to się przestraszyłam, ale postaram się za jednym zamachem przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczyta, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii:)

      Usuń
  4. Hmm, jestem ciekawa, czy ja bym odnalazła coś, co by mnie zachwyciło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę ostudziłaś mój zapał... Ale i tak mam chęć na moje Mazury!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem nie jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dokładnie...spodziewałam się innej/łatwiejszej lektury

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie przeczytałam książki, tzn. doczytałam mniej więcej do połowy, dalej nie dałam rady. Język, którego używa autorka wykończył mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie forma. Szkoda, miało być tak pięknie...

      Usuń

Będzie mi miło, jeśli pozostawisz ślad swojej obecności. Komentarze wulgarne i obraźliwe będą usuwane.